Wirus zjada biednych i karmi bogatych. Dr hab. Michał Brzeziński: „Nierówności w Polsce wzrosną”

Wirus zjada biednych i karmi bogatych. Dr hab. Michał Brzeziński: „Nierówności w Polsce wzrosną”

Pieniądze, zdjęcie ilustracyjne
Pieniądze, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / Tomasz Zajda
Po koronawirusie nierówności dochodowe wzrosną w wielu krajach. Grupy, które były nieuprzywilejowane przed kryzysem, będą jeszcze bardziej nieuprzywilejowane po nim. Biedni będą biednieć, a bogaci się bogacić – mówi dr hab. Michał Brzeziński z Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z niewielu polskich ekonomistów, który bada nierówności.

W czasie epidemii koronawirusa fortuny amerykańskich miliarderów urosły o prawie pół biliona dolarów. Zdziwiło to Pana?

Nie zdziwiło. Majątek najbogatszych, jak Jeffa Bezosa od Amazona czy Marka Zuckerberga od Facebooka to przede wszystkim pakiety akcji ich spółek giełdowych. Kiedy na świecie tnie się stopy procentowe, to nie opłaca się inwestować w obligacje czy inne bezpieczne aktywa. Rośnie więc popyt na akcje, ich ceny rosną, a wraz z nimi majątki giełdowych graczy.

Bogaci wzbogacą się na tej epidemii?

W krótkim okresie na pewno tak. Jest artykuł naukowy przywoływany dzisiaj często przez badaczy, który analizuje wszystkie pandemie, jakie przetoczyły się przez świat w ciągu ostatnich kilkuset lat. Wynika z niego, że w dłuższym okresie – powiedzmy kilkudziesięciu lat – to po pandemiach zwrot z aktywów najbogatszych spadał i biednieli. W krótkim zaś okresie się bogacili. Ale poprzednie pandemie mogą być przecież inne od tej, którą mamy teraz. Niektórzy odwołują się nawet do dżumy z XIV wieku, kiedy zginęła połowa populacji Europy, rynek pracy przeżył ogromny szok, ale to były przecież zupełnie inne czasy i inna skala.

Co działo się z gospodarką po dżumie?

Przy bardzo dużej śmiertelności wzrosła podaż pracy, więc wzrosły i pensje pracowników. Ogólnie, dominujący pogląd jest taki, że po dawnych pandemiach płace i dochody rosły szybciej, bo mało kto mógł pracować. Ale dzisiaj tak nie będzie. Mamy inny poziom medycyny. Żyjemy dłużej. Zastosowaliśmy restrykcje, żeby ograniczyć pandemię. Płace mogą nawet i rosnąć, ale nie tak szybko jak wcześniej.

Nierówności się pogłębią?

W krótkim okresie nierówności dochodowe wzrosną w wielu krajach. Grupy, które były nieuprzywilejowane przed kryzysem, będą jeszcze bardziej nieuprzywilejowane po nim. Nierówności dotkną przede wszystkim osób na umowach śmieciowych, branż, w których mało się zarabia.

Wszędzie tak będzie?

Niekoniecznie. Już są ciekawe badania na przykład dla Irlandii, gdzie na krótko po wybuchu epidemii nierówności najprawdopodobniej nawet spadły. Wszystko dzięki szybkiej interwencji państwa i pakietach pomocowych. Podobne badanie opracowano dla Włochów, kraju, który był przecież zdziesiątkowany przez epidemię. Po zamknięciu gospodarki dochody najbiedniejszych rzeczywiście obniżyły się tam o 10 proc. A dochody najbogatszych spadły tylko o 5 proc. Ale wprowadzone przez państwo programy wsparcia, między innymi rekompensaty utraconych dochodów, spowodowały, że różnice się nie pogłębiły.

A w USA?

Stany Zjednoczone chociaż są bogatym krajem, to nierówności są tam potężne. Mniej testowano tam biedniejszych, więcej bogatych z dobrym ubezpieczeniem. Zresztą symboliczne jest to, jak zamożni Amerykanie uciekali na przykład z bogatych dzielnic Nowego Jorku do swoich podmiejskich rezydencji. W Brazylii również panują gigantyczne nierówności. Może Brazylijczycy są sami sobie temu winni, bo wybrali takiego, a nie innego prezydenta, który długo lekceważył zagrożenie związane z wirusem. W krajach biedniejszych, gdzie nierówności są większe, wirus ma bardziej podatny grunt. Biedni umierają, bogaci się izolują albo leczą. W innych krajach południowoamerykańskich nierówności są potężne. Między innymi dlatego, że poza siłami rynkowymi, że jest tam dużo biznesu i bogatych ludzi, to system redystrybucji tego bogactwa mało redukuje nierówności.

Thomas Piketty powiedział niedawno, że pandemia spowoduje ogromny dług publiczny i trzeba będzie poprosić najbogatszych, żeby go zasypali.

Podatki zapewne będą musiały wzrosnąć w krajach silnie dotkniętych epidemią, ale nie muszą być to podatki dla najbogatszych, a raczej podniesienie średniego opodatkowania.

Opodatkowywanie najbogatszych nie pomoże biednym?

Podniesienie opodatkowania tylko od wysokich dochodów lub majątków nie przyniesie wystarczających dochodów. Będzie musiało mu towarzyszyć podniesienie średniego opodatkowania dla większości podatników. Z różnych badań wiadomo również, że bogaci są dość mobilni - niepomijalna część opuszcza kraje, w których podniesiono im podatki. To będzie zniechęcało do znacznego wzrostu takiego opodatkowania.

Jeżeli kryzys będzie długi i głęboki, a dodatkowo okaże się, że bogaci przechodzą go relatywnie łatwiej, niż klasa średnia i biedni, to prawdopodobieństwo wzrostu podatków dla bogatych będzie rosło. Bywało w historii, że po okresach gdy większość społeczeństwa ponosiła duże straty materialne lub ludzkie, jak w czasach Wielkiego Kryzysu czy II wojny światowej, społeczeństwo domagało się, a bogaci godzili się na to, by podnieść im znacząco opodatkowanie. Jeżeli zaś kryzys zdrowotny i ekonomiczny będzie płytszy i krótszy, pojawi się mniejsza szansa na takie rozwiązanie.

W Polsce to realne, żeby opodatkować najbogatszych? Niektórzy politycy mają na sztandarach takie hasła.

Artykuł został opublikowany w 19/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.