Joanna, mama Leosia, ma nadzieję, że jeśli obydwoje z mężem zaszczepią się przeciw koronawirusowi, będą mogli być z synkiem w szpitalu bez ograniczeń, podobnie jak to było możliwe w przypadku wcześniaków przed pandemią.
Chłopiec urodził się w połowie września, ważył 750 g, był w stanie krytycznym, miał nierozwinięte płuca, od razu znalazł się w inkubatorze, pod respiratorem. Dopóki mama po porodzie przebywała w szpitalu, mogła go odwiedzać (choć w ograniczonym stopniu, bo w szpitalu obowiązywały covidowe przepisy, a dziecko leżało na oddziale intensywnej terapii). Teraz odwiedziny u synka są możliwe dwa razy w tygodniu i trwają po 45 minut. Przyjść może mama lub tata.
W ciągu 3,5 miesięcy życia chłopiec dwa razy miał zapalenie płuc, dwa razy przeszedł sepsę, miał bardzo ciężki wylew dokomorowy do mózgu. – O wcześniakach mówi się „mali wojownicy”. Zdrowy dorosły człowiek by tego nie przeżył – mówi Joanna.
Czytaj też:
Rodzice wcześniaków będą się szczepić razem z medykami? „Chcą być częścią zespołu terapeutycznego”