Atak pornokina

Dodano:   /  Zmieniono: 
photos.com 
Tylko w premierowy weekend „Antychrysta” obejrzało 30 tys. widzów, czyli o 2 tys. więcej niż amerykańską superprodukcję „Star Trek”. Z krajów, które wprowadziły „Antychrysta” do kin zaraz po jego światowej premierze, Polska odnotowała najlepszy wynik.
Film po raz pierwszy pokazano w Cannes i miał on być największym wydarzeniem artystycznym festiwalu. Skrajne emocje, które wzbudzał (zazwyczaj niesmak i oburzenie), wcale jednak nie wynikały z geniuszu reżysera, tylko z faktu, że „Antychryst" jest przesiąknięty naturalistycznymi scenami perwersyjnego seksu.
Już na wstępie widz zostaje potraktowany aktem kopulacji, który mógłby posłużyć niedoświadczonym jako dokładny instruktaż. Być może von Trier uznał, że publika ma braki w edukacji seksualnej i po prostu nie wie, „jak to się robi".
„Antychryst" to kolejny dowód na to, że europejscy reżyserzy coraz częściej sprzedają pornografię jako kino artystyczne, odważne i przełamujące konwencje. Film von Triera niczego jednak nie odkrywa i nie poszerza żadnych granic. Kino światowe dawno przekroczyło już te granice i nie ma w „Antychryście” nic, czego nie pokazano by wcześniej. Obcinanie narządów np. miało już swoją „premierę” w japońskim „Imperium zmysłów” z roku 1976…

Więcej o pornokinie w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"