CBA: Katarczycy nie istnieli

CBA: Katarczycy nie istnieli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z materiałów CBA, do których dotarł „Wprost” wynika, że „katarski inwestor” nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale mógł w ogóle nie istnieć. Według analizy Biura, jedną z głównych postaci w całej sprawie był za to libański handlarz bronią Rahman Abdul El-Assir, który domagał się od Ministerstwa Skarbu zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar S.A.
Oto fragment dokumentu CBA:

„Najbardziej zaskakujące wydaje się jednak ustalenie źródła pochodzenia kwoty ponad 26 mln zł wpłaconej jako wadium. Otóż, jak się okazuje, wpłaty tej dokonał z własnych pieniędzy Abdul El-Assir, który w przeszłości pośredniczył w sprzedaży broni produkowanej przez Bumar S.A. na całym świecie, i z tego tytułu wysuwa wobec tej spółki roszczenia z tytułu prowizji(…).

Okoliczność wpłacenia kwoty wadium przez tą a nie inną osobę nie pozostawała bez wpływu na przebieg negocjacji prowadzonych przez wyłonionego w przetargu inwestora z przedstawicielami ARP. Jak się okazuje, warunkiem wstępnym przystąpienia do rozmów mających na celu sfinalizowanie sprzedaży majątku stoczni, jest zagwarantowanie przez stronę polską, że w wypadku ich niepowodzenia , wadium zostanie zwrócone. Oznaczałoby to nie tylko pogwałcenie  warunków przetargu, ale także ustawienie się w skrajnie niekorzystnej sytuacji negocjacyjnej, jednak nawet tego typu okoliczność nie powoduje u Dąbrowskiego i Gościńskiego zmiany przekonania o konieczności zawarcia umowy podmiotem reprezentowanym przez „Stichting Particulier Fonds Greenrights". Po drugie, udział w sprawie Abdula Rahmana El-Assira powoduje, że kolejnym polem negocjacyjnym staje się zaspokojenie jego roszczeń wobec Bumaru. W związku tym szefowie ARP rozważali nawet zawarcie z nim ugody przewidującej wypłatę należności w ratach, z zastosowaniem zabezpieczenia na akcjach Bumar S.A. Ponadto Abdul Rahman El-Assir dążył jedynie do zniwelowania zagrożenia własnych interesów majątkowych, domagając się gwarancji zwrotu wadium, podczas gdy sam nie był w stanie przedstawić zapewnienia o gotowości zakupu majątku przez poważnych inwestorów.

Rozmowa z dnia 19 czrwca 2009 r. pomiędzy Jackiem Goszczyńskim a Wojciechem Dąbrowskim:

JG: Słuchaj przed chwilą rozmawiałem z szefem, alternatywa dla objęcia akcji dla nich w Bumarze jest zagwarantowanie przez nas tych 20 milionów
WD: ha
JG: aaaa bagsów!
WD: no ale to jaki tytuł
JG: zabezpieczenie, znaczy tytuł, znaczy no my zabezpieczamy się oczywiście na akcjach Bumaru, znaczy, nie? (…) normalnie filozofia jest tego typu, znaczy że oni podpisują ugodę z której wynika że spłacają 20 czy 18 ganz egal przez 10 lat, nie?
WD: dobra możemy myśleć ale Bumar musi nam dać jakieś mocne aktywa na ten, na zabezpieczenie tego poręczenia (…)

Rozmowa z dnia 19 czerwca 2009 roku. Pomiędzy ministrem Aleksandrem Gradem a Wojciechem Dąbrowskim:

(…)
AG: ja już rozmawiałem z Jackiem przed chwilą i to jest dobry kierunek, natomiast trzeba zadbać o to, też ten tak zwany bezpiecznik, prawda, że oczywiście to jest mało, nierealne, ja im oczywiście ufam ale żeby nie było tak że oni załatwią problem Bumaru i później będą mieli problemy w projekcie  stoczniowym, tak
WD: no tu jest jeden problem, że mu nie mamy, chyba że byśmy ten element wprowadzili, jakieś zobowiązania produkcyjne czy biznesowe, prawda, bo, bo na dzisiaj to mamy zobowiązanie do kupna majątku naprawdę
AG: które, które zobowiązania
WD: stoczniowe, prawda, bo nawet jeżeli wszystko poukładamy
AG: nie, chodzi mi o to, żeby to wszystko jakby wchodziło w życie z chwilą jak oni już tam to dopną w przyszłym tygodniu , tak, zgody, umowy popłacą, a wy dopiero wtedy macie tę czy równoczesną opcję, że im wypłacicie to ich tą za Bumar tą ugodą, tak (…)
WD: (…) ale i tak  będziemy w trudnej sytuacji dlatego że tak naprawdę wszystko podpiszemy jednocześnie a oni ciągle będą mieć tylko, tak naprawdę zapłacą i kupią tylko majątek , prawda tej części…
AG: a nie to, mówię to już jest problem polityczny na poziomie, po wymianach już tych listów premierów myślę, że tego nie zrobią, tak
WD: no tak, też mi się tak wydaje
AG: tylko mi chodzi o to, że tutaj bo tam wiadomo chodzi, żeby znowu coś nie kombinowali, że teraz mają załatwiony problem Bumaru, to też nie wiem, zaczynają nam tam coś tam kombinować, więc tutaj tylko o to zadbajcie, żeby nie było takiej sytuacji, że oni dostają Bumar załatwiony i wszystko, że tak powiem jest wymóg, a tam to jeszcze nie ma wymogu bowiem wiemy jakie brzmienie jest gwarancji itd., itd., tak
WD: tak jest, dobra no to uzależnimy wszystko
AG: (niezrozumiałe) także to tutaj z nimi rozmawiaj znaczy to nie tak żeby to był element braku zaufania tylko mówię wy się troszczcie o swoje bezpieczeństwo, w tych kategoriach z nimi rozmawiajcie, że pan Jacek biorąc to wszystko na siebie musicie mieć pełne bezpieczeństwo, dlatego to robiliście bo chcieliście już do końca, żeby tamten projekt był dopięty, muszą one być ze sobą jakoś związane, żeby nie było tak że się później nie daj Boże coś stanie, tak

Preferowanie "inwestora katarskiego", który nie wywiązał się z zobowiązań, doprowadziło w efekcie do powstania konieczności głoszenia nowych przetargów, w których cena wywoławcza jest niższa od poprzedniej, co oznacza wymierną stratę dla Skarbu Państwa. (.) Tym samym celowe działanie urzędników, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że "inwestorzy katarscy", którzy mieli rzekomo kupić majątek stoczni, nie tylko nie dysponowali potrzebnymi środkami finansowymi, ale w praktyce wręcz nie istnieli, naraziło Rzeczpospolitą Polską nie tylko na groźbę kompromitacji na arenie Unii Europejskiej, ale spowodowało uszczerbek dla budżetu państwa w wielkich rozmiarach".

Jak politycy "mieszali" w stoczniach czytaj w tygodniku "Wprost"