MSZ kluczy w sprawie wizyty prezydenta w Katyniu

MSZ kluczy w sprawie wizyty prezydenta w Katyniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum 
Ministerstwo Spraw Zagranicznych kluczy w sprawie statusu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Trzy miesiące temu resort twierdził, że wyjazd był „traktowany jako oficjalny”. Dziś urzędnicy MSZ przyznają w rozmowie z „Wprost”, że z punktu widzenia protokołu dyplomatycznego wizyta była jedynie „zagraniczną częścią krajowych obchodów”.
„Dziennik Gazeta Prawna" ujawnił we wtorek zeznania urzędników MSZ, których prokuratura przesłuchiwała w sprawie katastrofy w Smoleńsku. „Dziennik" przytacza także treść korespondencji resortu w tej sprawie. Wynika z niej, że Rosjanie dwukrotnie prosili polski rząd o oficjalne zgłoszenie wizyty Lecha Kaczyńskiego.

W odpowiedzi otrzymali jedynie notę mówiącą o tym, że prezydent przyleci jako „szef delegacji". Co to oznaczało w praktyce? „Nomenklatura rosyjska określa takie wizyty jako prywatne, co nie oznacza, że jest to wizyta niezgłoszona (...), a jedynie że strona rosyjska zapewnia transport, bezpieczeństwo i zakwaterowanie jedynie dla szefa delegacji, w tym wypadku dla prezydenta RP" – zeznał w prokuraturze jeden z urzędników MSZ.

To o tyle ciekawe, że jeszcze pod koniec maja MSZ w odpowiedzi na pytania „Wprost" utrzymywał, że wizyta prezydenta była „traktowana jako oficjalna". „W praktyce międzynarodowej przyjęła się zasada, że jeżeli Prezydent kraju udaje się z wizytą zagraniczną, podczas której realizuje funkcje głowy państwa, np. związane z uczczeniem jakiejś ważnej rocznicy (jak było w przypadku wizyty Prezydenta L. Kaczyńskiego), to jest ona traktowana, w wymiarze wszystkich praktycznych konsekwencji, jako wizyta oficjalna" – czytamy w piśmie podpisanym przez Grzegorza Jopkiewicza w biura prasowego MSZ.

„Wprost" poprosił Grzegorza Jopkiewicza o wyjaśnienie rozbieżności między jego odpowiedziami sprzed trzech miesięcy a materiałami ujawnionymi przez „DGP". – Z punktu widzenia protokołu dyplomatycznego nie była to wizyta oficjalna a część zagraniczna krajowych obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. W praktyce jednak Rosjanie traktowali tę wizytę tak, jakby była ona oficjalna. Zapewnili na przykład prezydentowi nocleg w hotelu – mówi „Wprost" Jopkiewicz. 

Trzy miesiące temu „Wprost" pytał także MSZ o to, kto podjął decyzję o statusie wizyty Kaczyńskiego. „Ranga wizyty (robocza lub oficjalna) jest uzgadniana przez obie strony, choć z natury rzeczy proponują ją gospodarze" – odpowiedział MSZ. Zeznanie ujawnione przez „DGP" pokazują, że polscy dyplomaci mieli problem z doprecyzowaniem tego statusu w korespondencji z Rosjanami. - Widać, że po stronie rosyjskiej była wola doprecyzowania statusu wizyty prezydenta. Szkoda, że zabrakło jej w naszym MSZ.

Moim zdaniem rząd mógł w tej sprawie złamać konstytucję, bo zgodnie z orzeczeniem Trybunału prezydent samodzielnie podejmuje decyzje o swoich oficjalnych wyjazdach zagranicznych a MSZ ma obowiązek taką wizytę przygotować. W tym przypadku ten drugi wymóg nie został spełniony – twierdzi w rozmowie z „Wprost" poseł PiS Karol Karski z sejmowej komisji spraw zagranicznych.

W rozumieniu protokołu dyplomatycznego wizyta oficjalna to taka, do której dochodzi na zaproszenie gospodarzy. W jej trakcie powinno także odbyć się spotkanie szefa delegacji z jego odpowiednikiem po stronie zapraszającej. W przypadku wyjazdu Lecha Kaczyńskiego do Katynia żaden z tych warunków nie został spełniony. Z ustaleń „Wprost" wynika jednak, że status wizyty mógł nie mieć wpływu na przygotowanie wyjazdu prezydenta od strony bezpieczeństwa.

Najlepszym dowodem jest fakt, że tylu samo funkcjonariuszy BOR obsługiwało wizytę Lecha Kaczyńskiego, co wizytę Donalda Tuska trzy dni wcześniej (według MSZ miała ona z kolei status roboczy). Oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy przylecieli do Smoleńska 7 kwietnia, zamiast wrócić z delegacją premiera do Polski czekali na miejscu na przylot głowy państwa.