16 lipca strajk lokomotywowni w Lublinie szybko przerodził się w strajk generalny całego regionu. Kolejarze zablokowali ruch pociągów (przestawiając zwrotnice pomiędzy kołami wagonów) na wyjątkowo drażliwej trasie – tędy biegło zaopatrzenie dla sowieckich wojsk stacjonujących w NRD. Po całej Polsce krążyła (bzdurna, ale powtarzana do dziś) plotka o przyspawaniu do szyn ekspresu Moskwa – Warszawa – Paryż. Sytuacja była tak poważna, że w lokalnej prasie oraz na plakatach władze ogłosiły „apel do mieszkańców" o powrót do pracy, a w Warszawie powołano specjalną komisję z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim. 19 lipca Jagielski podpisał ze strajkującymi porozumienie. Jeden z punktów mówił o wolnych wyborach do rad zakładowych.
Gen. Czesław Kiszczak, wtedy minister spraw wewnętrznych, jeden z najpotężniejszych ludzi we władzach PRL: – Po strajkach lubelskich spotkaliśmy się w trójkę: Kania, Jaruzelski i ja. Oceniliśmy, że strajki w zasadzie mamy za sobą, że jeszcze raz udało się je opanować. I w takich nastrojach wszyscy rozjechaliśmy się na wakacje. Jaruzelski na Kaukaz, Kania do Bułgarii, a ja do Karlowych Warów.
Edward Gierek 27 lipca udał się zaś na obowiązkowy dla każdego I sekretarza KC PZPR urlop na Krymie. Wbrew ocenom władz w kraju cały czas wybuchały nowe strajki gaszone w ten sam sposób – walizką pieniędzy i obietnicami poprawy zaopatrzenia w mięso.
A potem przyszedł Sierpień…
Artykuł "Największy strajk nowoczesnej Europy" Jerzego Skoczylasa - już w poniedziałek, w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".