30 lat "Solidarności": zaczęło się w bufecie

30 lat "Solidarności": zaczęło się w bufecie

Dodano:   /  Zmieniono: 
31 grudnia minie 30. lat od czasu podpisania Porozumień Sierpniowych, które umożliwiły legalizację NSZZ "Solidarność", a w dłuższej perspektywie - doprowadziły do upadku komunizmu. W najnowszym numerze tygodnika "Wprost" Jerzy Skoczylas przypomina, jak doszło do wydarzenia, które odmieniło oblicze Europy Środkowo-Wschodniej.
1 lipca 1980 roku zdrożały wyroby mięsne w zakładowych bufetach. Była to drobna korekta, jednak rozzłościła robotników. Najczęściej kupowany kotlet zdrożał niemal dwukrotnie, z 10,20 do 18,10 zł. W kilku fabrykach (WSK Mielec, ZM Ursus, Autosan Sanok, Pomar Tarnów, Huta Warszawa) wybuchły kilkugodzinne strajki gaszone – bez żadnych represji – obietnicami podwyżek płac. Prasa nic o tym nie pisała, ale pocztą pantoflową (głównie przez pracowników wracających z delegacji) rozchodziły się wieści, że warto strajkować. 8 lipca stanęła pierwsza cała duża fabryka – WSK w Świdniku. Protestujący unikali zakazanej nazwy „strajk" – nazwali się komitetem postojowym. Strajk zakończył się 11 lipca. Po raz pierwszy w historii PRL podpisano formalne porozumienie między strajkującymi (nazywanymi „przedstawicielami załogi") a władzami: dyrekcją oraz… Radą Zakładową i Konferencją Samorządu Robotniczego, a więc instytucjami, które teoretycznie reprezentowały robotników.

16 lipca strajk lokomotywowni w Lublinie szybko przerodził się w strajk generalny całego regionu. Kolejarze zablokowali ruch pociągów (przestawiając zwrotnice pomiędzy kołami wagonów) na wyjątkowo drażliwej trasie – tędy biegło zaopatrzenie dla sowieckich wojsk stacjonujących w NRD. Po całej Polsce krążyła (bzdurna, ale powtarzana do dziś) plotka o przyspawaniu do szyn ekspresu Moskwa – Warszawa – Paryż. Sytuacja była tak poważna, że w lokalnej prasie oraz na plakatach władze ogłosiły „apel do mieszkańców" o powrót do pracy, a w Warszawie powołano specjalną komisję z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim. 19 lipca Jagielski podpisał ze strajkującymi porozumienie. Jeden z punktów mówił o wolnych wyborach do rad zakładowych.

Gen. Czesław Kiszczak, wtedy minister spraw wewnętrznych, jeden z najpotężniejszych ludzi we władzach PRL: – Po strajkach lubelskich spotkaliśmy się w trójkę: Kania, Jaruzelski i ja. Oceniliśmy, że strajki w zasadzie mamy za sobą, że jeszcze raz udało się je opanować. I w takich nastrojach wszyscy rozjechaliśmy się na wakacje. Jaruzelski na Kaukaz, Kania do Bułgarii, a ja do Karlowych Warów.

Edward Gierek 27 lipca udał się zaś na obowiązkowy dla każdego I sekretarza KC PZPR urlop na Krymie. Wbrew ocenom władz w kraju cały czas wybuchały nowe strajki gaszone w ten sam sposób – walizką pieniędzy i obietnicami poprawy zaopatrzenia w mięso.

A potem przyszedł Sierpień…

Artykuł "Największy strajk nowoczesnej Europy" Jerzego Skoczylasa - już w poniedziałek, w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".