Seks, a potem szantaż

Seks, a potem szantaż

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ilustracja: J. Kalweit
Najpierw galerianki tylko polowały na mężczyzn, którzy za seks kupowali im wymarzony ciuch albo kosmetyk. Teraz nastoletnie prostytutki z centr handlowych znalazły nową formę zarobku: szantaż. Często pomagają im w tym koledzy, a nawet rodzice.
O nastolatkach prostytuujących się w galeriach handlowych zrobiło się głośno, kiedy dwa lata temu na ekrany wszedł film „Galerianki" Katarzyny Rosłaniec. Młoda reżyserka pokazała świat współczesnych
gimnazjalistek, które polują na mężczyzn w galeriach handlowych. Bohaterka filmu, 14-letnia Ala, marzy
o nowym telefonie komórkowym, a koleżanki śmieją się – przecież zdobycie go jest bardzo proste.
Namawiają, żeby spotkała się ze starszym mężczyzną. To jej pierwszy raz. Za zarobione pieniądze
kupuje telefon. Prawdopodobnie dziś Ala mogłaby wyciągnąć od klienta jeszcze więcej. Bo – jak pokazują badania prof. Jacka Kurzępy, socjologa młodzieży z wrocławskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, który zajmuje się badaniem zjawiska prostytucji wśród młodzieży - nastoletni szantażyści nie mają skrupułów.

Po emisji filmu Katarzyny Rosłaniec wielu komentatorów twierdziło, że galerianki to wymysł młodej reżyserki. Prof. Kurzępa na podstawie swoich badań twierdzi jednak, że prostytucja młodych ludzi wcale nie jest marginalnym zjawiskiem. Socjolog podkreśla, że galerianka nie musi polować na klienta w wielkomiejskim centrum handlowym. Galerianki działają również w mniejszych miastach, uprawiając seks w zamian za zakupy czy upominki.

Dlaczego o zjawisku nic nie wiedzą organa ścigania, a i inni dorośli wolą go nie dostrzegać w najnowszym poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"