Gry klasy średniej

Gry klasy średniej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mają po 30 lat, są wykształceni, pracują. Wychowali się na grach komputerowych. I wciąż grają. Bo wirtualna rozrywka jest nie tylko dla dzieci.
Wydawałoby się, że istnienie dorosłych graczy nikogo nie powinno dziwić. A jednak dorosły gracz wciąż kojarzy się z dziwakiem i wiecznym chłopcem. To zresztą najpopularniejszy stereotyp fana gier komputerowych: geek (z angielskiego maniak, świr), czyli nieatrakcyjny odludek, dla którego monitor komputera nie jest wyborem, lecz koniecznością wobec niemożności nawiązania kontaktów w realnym świecie. Najczęściej szkolny obiekt kpin, pilny uczeń i fajtłapa, który zajęcia z wychowania fizycznego przesypia bądź jest z nich zwolniony. O ile będąc nastolatkiem, geek jest po prostu dziwakiem, przenosząc swój sposób na życie w dorosłość, staje się przypadkiem tyleż kuriozalnym, co beznadziejnym.

– To dokładnie słowa moich rodziców – mówi Bartosz Karolczyk, 30-letni prawnik. – Od dziecka słyszałem, że komputer odciąga moją uwagę od poważnych spraw. Dorosły gracz to już w ogóle patologia – dodaje. Gry od lat są jedną z jego ulubionych rozrywek, specjalnie z okazji premiery „Wiedźmina 2" wcześniej urwał się z pracy w jednej z warszawskich kancelarii. – Czy czuję się z tym dziwnie? A dlaczego miałbym się tak czuć? Mam dobrą pracę, wspaniałą żonę, jestem społecznie użyteczny. Jaka jest różnica między kimś, kto w wolnej chwili przelatuje oczami przez jakiś denny kryminał, a facetem, który w tym samym czasie siedzi przy komputerze? – pyta, jednocześnie przyznając, że wolnego czasu ma coraz mniej. Jest uczestnikiem seminarium doktoranckiego, przygotowuje się do egzaminu na aplikację adwokacką. W sierpniu wraz z żoną wyjeżdża na rok do USA. W przyszłości chce wykładać prawo, myśli o założeniu kancelarii adwokackiej wspólnie z przyjaciółmi. Od kilku lat trenuje boks, biega, w kinie bywa przynajmniej raz w tygodniu. Dziwi się, że ze wszystkich zainteresowań to jedno wzbudza emocje wśród rodziny i części jego znajomych. – Często słyszę „OK, mogłeś sobie grać, jak miałeś 15 lat, ale teraz jesteś już mężem, w przyszłości będziesz ojcem, to nie wypada". Nie rozumiem tego, to tak jakby ta godzina czy dwie dziennie robiły ze mnie kogoś, kim nie jestem – mówi.

O graczach, którzy skończyli 30-kę - piszemy w najbliższym numerze tygodnika "Wprost".