"Aniołki Kaczyńskiego" walczą o Sejm. "Żeby Polska była gwiazdą pierwszej świetności"

"Aniołki Kaczyńskiego" walczą o Sejm. "Żeby Polska była gwiazdą pierwszej świetności"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. myPiS.pl 
Są młode, piękne, wykształcone i zachęcają z wyborczego plakatu, by pójść z nimi i zagłosować na PiS. Nowe „aniołki Kaczyńskiego” przekonują, że „młodzi ludzie są w partii Prawo i Sprawiedliwość. I są z tego dumni”. Młode kobiety łączy chęć zmieniania Polski i podziw dla Jarosława Kaczyńskiego, który „jest prawdziwym mężem stanu”. Ilona Klejnowska, Aleksandra Jankowska, Magdalena Wiciak, Sylwia Ługowska, Anna Schmidt i Magdalena Żuraw tłumaczą „Wprost24” dlaczego zdecydowały się walczyć o mandaty startując z list PiS.
– Stanisław Barańczak napisał kiedyś: „Więc to już zawsze tak, czy to już zawsze zamiast gwiazdy pierwszej świetności, dorsz drugiej świeżości." Mam wrażenie, że obecna polityka rządu PO to „dorsz drugiej świeżości" – mówi Ilona Klejnowska, numer sześć na liście PiS w okręgu płocko-ciechanowskim. Klejnowska – wicedyrektor biura prasowego PiS,  która w wolnych chwilach parała się również aktorstwem (teatr to jedna z jej pasji) – chciałaby, aby Polska „była gwiazdą pierwszej świetności” w Europie i na świecie. – Polska powinna być krajem, który daje szanse ludziom na realizację ich marzeń i wykorzystuje potencjał młodych Polaków. Chcę takiej Polski. Dlatego kandyduję z list PiS – tłumaczy nam kandydatka na posłankę.

Aktywnie na rzecz Polski i Polaków chce działać również Magdalena Wiciak („szóstka" na liście PiS w okręgu bielskim). Wiciak już jako 7-letnia dziewczynka „z dużym zaciekawieniem oglądała programy publicystyczne", a potem słuchała rozmów rodziców i dziadków na tematy polityczne. – To, że chcę aktywnie działać na rzecz Polski i Polaków, to w dużej mierze ich zasługa – podkreśla Wiciak. Kandydatka PiS startując w wyborach chce pokazać czerwoną kartkę rządowi Donalda Tuska („PO omamiła część Polaków obietnicami bez pokrycia” – wyjaśnia), a także wzmocnić reprezentację kobiet w parlamencie. – Kobiety mogą pomóc zbudować nową jakość polityki, polityki wrażliwej na potrzeby dzieci, rodzin, osób niepełnosprawnych – tłumaczy.

Magdalena Żuraw, warszawianka, która o mandat powalczy w… Bydgoszczy (numer cztery na liście PiS) przyznaje, że nie zabiegała o start w wyborach, ale fakt iż otrzymała taką propozycję uważa za ogromne wyróżnienie. – W Wielkiej Brytanii istnieje zwyczaj, że młode i energiczne osoby rzuca się poza ich własne okręgi wyborcze, więc traktuję swój start z listy bydgoskiej jako próbę skuteczności tamtego modelu, jako okazję by zrobić coś dla regionu, z którym zostałam związana – mówi i dodaje, że „zna problemy Bydgoszczy" ponieważ często odwiedza to miasto.

Anna Schmidt, socjolog, numer pięć na liście PiS w Krośnie powalczy o Sejm ponieważ „nie podoba jej się to, co dzieje się w kraju". - Uważam, że w polityce powinno nastąpić otwarcie na młodych, wykształconych ludzi. Ludzi mobilnych, konkretnych, którzy mają coś do powiedzenia i w sposób inny niż spora część polityków patrzą na Polskę – wyjaśnia. Kandydatce na posłankę nie podoba się przede wszystkim to, że część polityków myśli „bardzo po postpeerelowsku". – My, młodzi ludzie, pamiętający okres PRL z czasów dzieciństwa, ale nieskażeni nim mentalnie i politycznie, jesteśmy w stanie spojrzeć inaczej na sposób funkcjonowania naszego kraju – zapewnia.

Z kolei Aleksandra Jankowska (ksywa: „ostra Ola od etyki"), PiS-owska czwórka w Gdańsku walczy o mandat ponieważ… jest osobą zapracowaną i doskonale radzi sobie poza polityką. – Mam co robić w życiu. Mam mnóstwo życiowych pasji. Lubię biegać z moim psem. Lubię także jazdę konną., rower, pływanie – wylicza. Dlaczego więc chce zostać posłanką? – Kiedy myślę o polityce, wydaje mi się, że należy stawiać na ludzi, dla których polityka nie jest jedyną drogą, którzy są specjalistami w jakiejś dziedzinie, którzy mają swoje życie poza polityką – wyjaśnia. I dodaje, że jeśli taka osoba decyduje się na politykę „to robi to po prostu dla dobra wszystkich".

Z czym do wyborców?

Jakie jest wyborcze przesłanie młodych działaczek PiS?

Po pierwsze – PO zawiodła Polaków i trzeba odsunąć ją od władzy.

Wiciak: Gołym okiem widać, że nie mamy zielonej wyspy, że wcale nie żyje się lepiej, przynajmniej nie tym biednym i średniozamożnym obywatelom. PO to partia bezsilna. Trzeba wreszcie powiedzieć "dość".

Klejnowska: Temu rządowi i takiej władzy mówię: NIE.

Schmidt: Nie podoba mi się bezpłciowość polityczna Platformy. Nie podoba mi się to, że polityka społeczna w wydaniu PO w ogóle nie funkcjonuje.

Po drugie – trzeba postawić na młodość.

Wiciak: Młodemu pokoleniu chcę zaproponować rozwiązania, które znoszą sztuczne bariery ekonomiczne i prawne. Mocno chcę podkreślać, że pieniądze przeznaczone na edukację są pieniędzmi zainwestowanymi w rozwój Polski.
Sylwia Ługowska (kandydatka na posła z Łodzi): W Sejmie chce zająć się jak najszerszym dostępem do bezpłatnego szkolnictwa wyższego, szerokim dostępem do kredytów mieszkaniowych dla młodych małżeństw oraz reformą systemu stypendialnego.

Klejnowska: Nie chcę, aby młodzi czuli się wykluczeni. Chcę w Sejmie powalczyć o równe szanse edukacyjne, rozwojowe i kulturowe. Wiem jak to jest, kiedy młody człowiek z małego miasteczka nie może korzystać z ofert ośrodków kultury, bo ich po prostu nie ma.

Schmidt: Drugi płatny kierunek to fatalny pomysł. A zastąpienie stypendiów naukowych rektorskimi powoduje, że 50 tysięcy studentów traci prawo do stypendium, co uderza zwłaszcza w uboższe regiony, w tym w Podkarpacie.

Po trzecie – silna rodzina

Wiciak: Chcę się zmierzyć z realnymi problemami Polski jakimi są: kryzys demograficzny, zła sytuacja rodzin wielodzietnych, brak żłobków i przedszkoli, bariery jakie napotykają kobiety, które chcą wrócić na rynek pracy po urodzeniu dziecka.

Schmidt: Mamy najbardziej rozbudowany „pakiet socjalny" spośród wszystkich partii. Chcemy zaangażować budżet państwa w tworzenie żłobków i przedszkoli. PiS proponuje tzw. emeryturę małżeńską, a więc gromadzenie przez małżonków kapitału na wspólnym koncie emerytalnym, którym „podzielą się" na emeryturze. Chcemy wydłużyć urlop macierzyński.

Kaczyński? "Wierny zasadom, autentyczny, dżentelmen..."

„Aniołki" oprócz partyjnych barw i podobnego programu łączy podziw dla Jarosława Kaczyńskiego. - Cenię w panu prezesie Jarosławie Kaczyńskim to, że mimo ciągłego zgiełku, zabiegania, nie przechodzi obok człowieka obojętnie. Z każdym się wita, nie ważne czy jest to dyrektor, kierownik czy sprzątaczka. On szanuje człowieka. Jarosław Kaczyński jest autentyczny, nie jest to PR-owska kreacja. Polska potrzebuje polityków, którzy politykę traktują poważnie – komplementuje lidera PiS Magdalena Wiciak. Z kolei Magdalena Żuraw wylicza, że Kaczyński jest „szarmancki, charyzmatyczny, obdarzony nieprzeciętną inteligencją i wiedzą". - Z Jarosławem Kaczyńskim mam bezpośredni kontakt i wiem, że jest to niezwykle ciepła osoba – zapewnia kandydatka na posłankę.

Anna Schmidt pytana o prezesa PiS nazywa go „mentorem" i dodaje, że Kaczyńskiego ceni za „wierność zasadom". - Od lat prezentuje ten sam, niezmienny, stabilny światopogląd, pozostaje wierny swoim zasadom. Projekt Polski Jarosława Kaczyńskiego najbardziej mnie przekonuje – tłumaczy. Natomiast Aleksandra Jankowska opisuje Kaczyńskiego jako „dżentelmena w każdym calu”. - Lubi żartować. Ma zdolność wprowadzania małego zamieszania, po którym następuje chwilowa konsternacja. Po czym uśmiecha się, dając znać, że żartował. Podczas moich spotkań z prezesem zawsze padają jakieś gagi, subtelne, delikatne żarty. To stwarza bardzo przyjemną atmosferę – przekonuje.

"Aniołki? To trywializowanie rzeczywistości"

Czy nie boją się, że w kampanii zostały potraktowane przedmiotowo, jako kwiatki do PiS-owskiego kożucha? Zapewniają zgodnie, że nie tłumacząc, że fakt, iż pierwsze miejsca na partyjnych listach dostali starzy działacze PiS jest czymś naturalnym. - Wszyscy gramy na wspólną listę – zapewnia Anna Schmidt. - PiS jest partią otwartą. Dlatego znajduje się tutaj miejsce dla nas, młodych kobiet, i dla doświadczonych parlamentarzystów. Warto łączyć doświadczenie polityczne ze świeżością – wtóruje jej Ługowska. Z kolei Magdalena Żuraw tłumaczy, że w tym iż „posłowie Brudziński czy Macierewicz prowadzą kampanię programową nie ma nic dziwnego": - To doświadczeni, znani politycy. Nasza kampania wizerunkowa ma przekonać społeczeństwo i media, że w PiS są też nowe twarze.

Określenie „aniołki Kaczyńskiego" raczej im nie przeszkadza, choć nie mają też zamiaru się z nim obnosić. - „Aniołek" mnie nie bulwersuje. To słowo o dobrych konotacjach, wszystkim nam dobrze się kojarzy. Aniołek czuwa i opiekuje się. Takie mam z nim skojarzenia. Nie lubię, jak stara się ten przydomek przedstawić w negatywnym świetle – mówi Aleksandra Jankowska. Podobnie do sprawy podchodzi Anna Schmidt: - Ja mam dużo dystansu do siebie. Bardzo cenię Jarosława Kaczyńskiego i mogę być jego aniołkiem. To mi pochlebia.

Nieco bardziej sceptycznie do tego określenia podchodzi Magdalena Żuraw, która twierdzi, że „media używając takich określeń jak >aniołek Kaczyńskiego< chcą pokazać, że zadaniem kandydatek Prawa i Sprawiedliwości o konserwatywnych poglądach jest wyłącznie ocieplenie wizerunku partii i prezesa Kaczyńskiego". - Według większości mediów poważna kobieta-polityk to ta, która popiera aborcję lub śluby lesbijek – zauważa z przekąsem. Dodaje jednak, że „zna swoją wartość i wie, co chce zrobić, więc nazywanie jej >aniołkiem< traktuje z przymrużeniem oka". Z kolei Sylwia Ługowska nie chce się wypowiadać na temat medialnego określenia bohaterek PiS-owskiego plakatu. - To trywializowanie rzeczywistości. My chcemy pokazać młode kobiety, dla których jest miejsce w polityce – ucina temat.

- Media próbują pokazać, że kobiety z billboardu to ładne, ale głupie dziewczynki. Na jakiej podstawie? – pyta retorycznie Magdalena Wiciak.