Deska ratunku made in China

Deska ratunku made in China

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Grecji Georgios Papandreu po zeszłorocznej wizycie premiera Chin Wen Jiabao wiele się spodziewał. Ale na obietnicach się skończyło
Chiny są właścicielem świata, a reszta tylko mieszka tutaj kątem. Podobne prognozy mnożą się na Zachodzie. Czy rzeczywiście zmierzamy w tym kierunku?
Gigantyczna fabryka pracuje na pełnych obrotach. Odkąd dziesięć lat temu Chiny przyjęto do Światowej Organizacji Handlu, świat zalała lawina tanich towarów. Dziś Pekin jest w stanie wytworzyć niemal wszystko. Zbudował najszybszy superkomputer. Szykuje się do budowy stacji kosmicznej. Gdy Boeing i Airbus planują zdobycie ponad połowy chińskiego rynku lotniczego, do rywalizacji włącza się chiński producent samolotów.

Pekin nie tylko sprzedaje, ale też na potęgę kupuje. Głównie dlatego, że się rozwija i modernizuje. Po trosze, bo rośnie apetyt Chińczyków na zachodnie dobra i na to, by pozbyć się gigantycznych nadwyżek rezerw walutowych, przede wszystkim dolarów.

Za pola naftowe Nigerii Chiny oferują więcej, niż skłonni są zapłacić zachodni producenci ropy. Wyznawców teorii, że Amerykę do awantury w Iraku skłonił apetyt na iracką ropę, zdziwić może to, że większość koncesji na wiercenia rząd w Bagdadzie przyznał brytyjskiemu British Petroleum oraz chińskiej China National Petroleum Corporation. Niedawno magazyn „Fortune" opublikował zdjęcie uzbrojonych po zęby żołnierzy chińskich strzegących „chińskiego pola naftowego Al-Ahbad w Iraku". Szacuje się, że zawiera ono miliard baryłek ropy. Chińczycy negocjowali kontrakt na te pola jeszcze w ubiegłym wieku z rządem Saddama Husajna, w czerwcu 2011 r. rozpoczęli eksploatację. Mają prawa do wydobycia na 23 lata.

Czy przyszłość światowej gospodarki jest całkowicie uzależniona od Chin? O tym w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"