Kuchnia polska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Lis (fot. WhiteSmoke Studio)
Reakcją na berlińskie wystąpienie ministra Sikorskiego nie musi być pełna egzaltowanych ochów i achów euforia. Ale nie powinien nią być też urągający logice i estetyce bełkot. Może i nie powinien, ale jest.
Pocieszna jest ta prawicowa licytacja na epitety i groźby pod adresem Sikorskiego. Kierunek natarcia wyznaczył jak zawsze prezes. – Grozi nam utrata niepodległości – orzekł. Jak to grozi? Przecież jesteśmy kondominium! Czy kondominium może stracić niepodległość? Jak trzeba, to może. – Sikorski chce zbudować IV Rzeszę – oświadczył Joachim Brudziński. Może coś w tym jest, skoro kiedyś chciał budować IV Rzeczpospolitą. To co zrobić z tym Sikorskim? Pozbawić stanowiska – mówią ci od Ziobry. Postawić przed Trybunałem Stanu – przebija ich PiS. I tu wyłazi jednak umiar PiS. Bo przecież można by Sikorskiego postawić przed plutonem egzekucyjnym. Papież Benedykt XVI wzywa wprawdzie do zniesienia kary śmierci, ale wiadomo, skąd on jest i gdzie on był – może mu się pomysł IV Rzeszy podoba. Poza tym opinię Benedykta można zignorować, skoro inne zdanie ma sam arcybiskup Michalik.

Opozycja ma święte prawo krytykowania rządzących. Ale ten ton naszej prawicowej opozycji, ten styl, ta retoryka, ta demagogia są jednak porażające.

Europa, wbrew temu, co pisze „Gazeta Wyborcza", nie „mówi Sikorskim". Gdyby Europa mówiła Sikorskim, to Sikorski nie musiałby mówić tego, co powiedział. Rozumiem, że to był skrót myślowy, czyli że Sikorski wyraża to, co jest prawdziwym interesem Europy. Cóż, przez moment nie było nawet wiadomo, czy Polska mówi Sikorskim i czy czasem Sikorskim nie mówi tylko Sikorski. Tryb konsultacji ministerialnego wystąpienia z premierem był, zdaje się, niestandardowy, konsultacji z prezydentem nie było w ogóle. Trudno to pochwalać. Ale też trudno nie zauważyć, że efekt był dobry. Nikt tego wystąpienia nie rozwodnił. Polsce wyszło to na dobre. A że sam minister nie zdobył zapewne punktów w relacjach z prezydentem i premierem, to już inna sprawa.

Wizja Sikorskiego zasługuje na poważną refleksję. Ten „europejski głos", jak napisał „The Financial Times", podpowiada wiele rzeczy sensownych. I wyraża wiele całkowicie słusznych myśli, w tym myśl główną – albo głębsza integracja, albo dezintegracja. Zawiera też całkowicie słuszne wezwanie Niemiec, by ze względu na to, ile ze zjednoczonej Europy czerpią, i na to, ile złego w niej kiedyś zrobiły, wzięły na siebie większą odpowiedzialność za to, co się z Europą stanie. Słuszne myśli proszą jednak o pytania. Niemcy mają przewodzić, ale co konkretnie powinny zrobić? Czy racjonalny dzisiaj krok w stronę europejskiego federalizmu nie będzie krokiem zbyt długim, gdy za jakiś czas, da Bóg niezbyt długi, Europa wyjdzie z tarapatów? Czy głębsza integracja nie jest zagrożeniem dla Polski, gdy nie jesteśmy w strefie euro?

Pytań jest więcej, wątpliwości też. Ale gdy rozlega się wrzask o utracie niepodległości i o IV Rzeszy, dyskusja się kończy. Zaczyna się to, co zawsze – lawina epitetów i wyzwisk. Prezes wzywa do walki o niepodległość, jego medialni agitatorzy wrzeszczą „zdrada", propisowski portal pyta, czy projekt wejścia Polski do „niemieckiej Europy" to „zrozumienie nieuchronnej logiki dziejów", czy „złamanie przysięgi strzeżenia niepodległości". Dzielni patrioci stosunkiem głosów 20:1 stwierdzają, że oczywiście to złamanie przysięgi strzeżenia niepodległości. Klikają w sondzie, a potem robią to, co codziennie – wPiS-y. Zaczyna się totalna rąbanka i deptanie niepatriotycznego wroga.

Kombinat nienawiści i fanatyzmu działa bez zarzutów. Maszynkę oliwiono w nim przez lata. Tygodnik z błędem ortograficznym w tytule i gazeta nazywająca się polską, prawicowe portale i prawicowi blogerzy w akcji – insynuacje, obelgi, oszczerstwa, kalumnie, glanowanie przeciwnika, dezawuowanie i dyskredytowanie go, wszystko w ramach ulubionej przez naszych patriotów akcji character assassination. Dziś celem jest Sikorski, wczoraj był Komorowski, jutro będzie Tusk, codziennie są dziennikarze, co nie nasi.

Niektórym ofiarom glanowania jest ciężko. Próbują wyjść z matni. Przytulić się do patriotów, zbliżyć do prawdziwie narodowego nurtu – pomysł zbudowania pomnika zmarłego prezydenta pochwalić, orzełka na koszulce poprzeć, lewactwo potępić. Jednak próżny to trud. Prawdziwym patriotą nie można być na 25 proc. Trzeba się drzeć w chórze non stop, bo jak nie, to jakiś medialny Litar czy Staruch wyrżnie w pysk. Przytulający się do wszelkiej maści kibolstwa powinni raz na zawsze zrozumieć – wrogami będą zawsze!