Jakub Mielnik, "Wprost": Co się stanie 4 marca w Rosji?
Anton Nosik: Putin sfałszuje swoje zwycięstwo w wyborach prezydenckich, bo nie ma szans, żeby zdobył ponad połowę głosów jakiejkolwiek grupy Rosjan, także tych, którzy dostają pensje z budżetu państwa i są uważani za jego zwolenników. Sromotna porażka czeka go także w drugiej turze, o ile oczywiście głosy zostaną policzone uczciwie. Ale na to reżim jest kompletnie nieprzygotowany.
Po protestach, które wybuchły po wyborach do Dumy, władze zapowiadają, że wybory będą monitorowane i będą uczciwe.
To tylko pozory. Władze wyznaczają własnych „niezależnych" obserwatorów i przeznaczają duże sumy na łapówki dla tych, którzy mają ich udawać. Proporcje są takie, że na każdego prawdziwie niezależnego obserwatora przypada trzech ludzi podstawionych przez reżim, którzy są związani z kremlowskimi pralniami publicznych pieniędzy, udającymi ruchy polityczne. Prokremlowskie organizacje Nasi, Stal i młodzieżówka putinowskiej partii Jedna Rosja dostały około 100 mln rubli, czyli 3 mln dolarów, na wynajęcie ludzi, którzy mają usprawiedliwiać wyborcze fałszerstwa. Ich zadaniem w czasie samego głosowania będzie dbanie o to, by prawdziwie niezależni obserwatorzy niczego nie zobaczyli. A kiedy głosowanie się skończy, ci ludzie mają zaświadczyć, że nie było żadnych naruszeń prawa. Trzy miliony dolarów to w Rosji duża suma. Nie inwestuje się takich pieniędzy bez poważnej intencji sfałszowania wyborów.
Pełny wywiad z Antonem Nosikiem w najnowszym "Wprost".