„Załgany” Szymon Hołownia vs. Tomasz Lis. „A więc wojna!”

„Załgany” Szymon Hołownia vs. Tomasz Lis. „A więc wojna!”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szymon Hołownia
„Załgany pseudoliberalny, pseudodoktrynalny, dwie piersi ssący, liberalny katolik, kuriozalny dwulicowiec” – to słowa Tomasz Lisa po tym, jak Szymon Hołownia odszedł z „Newsweeka”. A więc wojna? Piotr Najsztub pyta o to Szymona Hołownię.
Piotr Najsztub: A więc wojna!

Szymon Hołownia: Dlaczego?

Kiedy dyplomaci wycofują się z placówek, to znaczy, że zaraz będzie wojna.

Faktycznie, ruchy separatystyczne są coraz silniejsze, ale do wojny daleko. Ja ani wojny nie widzę, ani się na nią nie wybieram.

Czyżby? Tomasz Lis napisał chyba o tobie, choć nie wymienił cię z nazwiska, „załgany pseudoliberalny, pseudodoktrynalny, dwie piersi ssący, liberalny katolik, kuriozalny dwulicowiec”.

Nerwy. Mieliśmy ostry spór o to, jak pisać o Kościele, i o ostatnią okładkę „Newsweeka” o księżach, którzy mają dzieci.

Zdarzają się księża, którzy mają dzieci.

Wiem. Tyle że nie można sugerować że „polscy księża mają”, „Kościół zamiata pod dywan”, „tak to już jest”, jeśli za tymi tezami stoi jeden zwyrodnialec, dwa anonimy i niereprezentatywne badania. Poróżniliśmy się co do meritum, a później jak diabeł z pudełka wyskoczyły nerwy.

Ssałeś liberalną pierś Lisa, a okazałeś się niewdzięczny.

Wstydziłbym się, jesteśmy dorośli. A poważnie, ja nic do Tomka nie mam, mamy prawo mieć różne punkty widzenia, fajnie by było zacząć rozmawiać nie o nas, lecz wymieniać argumenty.

Ale z tego, co czytam, on do ciebie „ma” bardzo.

Zapomniałem, wybaczyłem, zostawmy to. W jego tekście najciekawszy jest opis polskiej rzeczywistości, w którym możesz być albo katobetonem, albo lewakiem neofitą, a jeśli nie mieścisz się w którejś z tych kategorii, jesteś zakłamany. Z tego wynika, że rację mógł mieć kultowy poeta prawicy! Że żeby się między nami wreszcie rozpogodziło, nie możemy odkładać wieszania na latarniach i upuszczania krwi. Jest energia, musi być burza! Nie kupuję takiego opisu rzeczywistości, człowiek to coś innego niż chmura. Tak, widzę, że cię nudzę, chcesz wrócić do piersi... Faktem jest, że akurat nasza trójka, że włączę tutaj nieobecnego przy rozmowie pana redaktora, ssała już niejedną pierś.

Jesteśmy, można powiedzieć, zapoznanymi ssakami.

A niektórzy z nas są nawet rekordzistami w liczbie piersi, które ssali, i ja nawet nie stawałbym z nimi do zawodów.

Spodziewałeś się takiej reakcji na to, że po kilku mocnych okładkach kończysz pisanie felietonów do „Newsweeka”?

Nie.

Może takie nadeszły czasy, że jeśli się ma poglądy, to się wybiera ten zamek warowny, w którym mieszkają tobie podobni, i tam się je głosi?

Powtarzam: ja takiej wizji nie kupuję. Kto chce, niech siedzi w zamku, ja będę dalej radośnie i konsekwentnie hasał na przedmurzu. Przede wszystkim z egoistycznych pobudek. Od „dorzeźbiania” Wenus z Milo i formowania już uformowanych wolę sytuację, w której muszę mierzyć się z pytaniami, poddawać testom moją nadzieję. Temat, którym się zajmuję, to dla mnie sprawa życia i śmierci. Więc szalenie poważnie traktuję sytuację, w której ktoś mówi mi: nie masz racji. Chcę się dowiedzieć, jakie ma argumenty, chcę je zważyć, obejrzeć. Tylko coraz mniej czasu zajmuje nam przejście z etapu „nie masz racji” do „jesteś głupi”. Zwróć uwagę, że ten nowy „oświecony” ruch używa dokładnie tych samych narzędzi, które krytykuje u swoich adwersarzy. Ja piszę: „Prawda jest tu, gdzie jest”, kilka tygodni później u Tomka czytam: „Prawda jest, jaka jest”. Misjonarze kontra misjonarze.

Cały wywiad Piotra Najsztuba z Szymonem Hołownią przeczytasz w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”.