Świnie, wynocha z Izraela!

Świnie, wynocha z Izraela!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd Benjamina Netanjahu przygotował właśnie projekt ustawy, która nakazywałaby przeniesienie części hodowli świń z Galilei na południe kraju (fot. EPA/ABIR SULTAN/PAP)
W Mateuszowej ewangelii Jezus na brzegu jeziora spotyka człowieka opętanego przez złe duchy. Te proszą go, aby pozwolił im odejść, najlepiej przerzucić się na pasące się w pobliżu stado świń. Jezus się zgadza, a złe duchy pozostawiają umęczonego człowieka i zanurzają się w wieprzowinie. W chwilę później nawiedzone stado wpada w szał, biegnie nad urwisko, skacze do wody i tonie w odmętach jeziora. Coraz więcej izraelskich polityków z prawicy chciałoby, aby ta historia się powtórzyła.
W Izraelu jest ich ponad 100 tysięcy, poupychanych w nieludzkich warunkach w 26 przemysłowych oborach. Zgodnie z prawem izraelskie hodowle świń rozlokowane są wyłącznie w okolicach Ibilin i Nazaretu w Galilei, na północy Izraela – czyli dokładnie tam, gdzie mieszkają jedyni obywatele Izraela, którzy publicznie przyznają się do uwielbienia dla mielonych kotletów – arabscy chrześcijanie.

Ta wieprzowa enklawa po pozostałość po ustawie z 1962 r., której przyjęcie według wielu izraelskich historyków stanowiło koniec pierwszego prawdziwie świeckiego Izraela. Gdy powstawało państwo Izrael jego świeccy liderzy uważali, że jakiekolwiek zakazy dotyczące żywności niekoszernej byłby absurdalne w nowoczesnym państwie, które chcieli zbudować. Sam Dawid Ben Gurion pisał w liście do córki, że nie tylko zjadł kanapkę z szynką, ale nawet mu smakowała.

Ale to właśnie Ben Gurion, pod naciskiem swoich prawicowych koalicjantów, zgodził się na ustawę antywieprzową, która zakazywała hodowli świń w Izraelu, z wyłączeniem kilu chrześcijańskich enklaw w Galilei.

Dla izraelskiej prawicy była to sprawa priorytetowa, nie tylko ze względu na religię. Dla wielu Izraelczyków wieprzowina nie jest tylko kolejną niekoszerną potrawą, ale symbolem wielowiekowych prześladowań Żydów. Nie bez powodów. W II w. p.n.e. Grecy okupujący wówczas Jerozolimę zmuszali Żydów do jedzenie wieprzowiny. To samo robiła hiszpańska inkwizycja wobec tych Żydów, którzy w obawie o życie przyjmowali chrześcijański chrzest – ci przechodzili tak zwany chrzest świni.

Drastycznie ograniczenia dla wieprzowiny działały w Izraelu aż do lat 90. Wtedy nastąpił przełom, bo do kraju zaczęli masować imigrować rosyjscy Żydzi, którzy nie wyobrażali sobie diety bez świń. Między innymi na ich potrzeby prawo zostało tak zmienione, że do Izraela można już było importować wieprzowinę z zagranicy, ale miejscowa hodowla pozostała nadal ograniczona wyłącznie do Galilei.

To się może wkrótce zmienić. Rząd Benjamina Netanjahu przygotował właśnie projekt ustawy, która nakazywałaby przeniesienie części hodowli świń z Galilei na południe kraju. Władze mają racjonalne argumenty za takim transferem. Izraelskie urzędy przez wiele lat nie zajmowały się warunkami produkcji wieprzowiny, a te są dziś fatalne. Jednym z powodów jest ograniczone miejsce – świnie w Ibilin żyją ściśnięte jedna obok drugiej i często tarzają się we własnych odchodach, co sprawia, że bardzo szybko w takich warunkach rozprzestrzeniają się zwierzęce choroby.

Ale takiego transferu na pustynne południe kraju nie wyobrażają sobie chrześcijańscy hodowcy. Z dwóch powodów. Nie ma tam ewentualnych chrześcijańskich konsumentów. Nie ma tam też warunków klimatycznych dla takich hodowli. Część polityków chrześcijańskich uważa więc, że nowe prawo to po prostu kolejny zamach religijnie motywowanych polityków izraelskich na społeczność chrześcijańską.
Co przemawia za religijnymi motywami nowej ustawy? Izraelska prawica nie mówi otwarcie o złych duchach, które gnieżdżą się w wieprzowinie, ale jednym ze sposobów likwidacji świń, które wbrew przyszłemu prawu pozostaną jednak w Galilei, ma być topienie.

Zapraszamy do czytania bloga Łukasza Wójcika