Tomaszewski: Lato zrobił jedną dobrą rzecz. Odszedł

Tomaszewski: Lato zrobił jedną dobrą rzecz. Odszedł

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grzegorz Lato (fot. PAP/Leszek Szymański) 
- 70 proc. pieniędzy w PZPN jest przejadanych. Na jakiej zasadzie? To jedyny związek, w którym płaci się za posiedzenia zarządu – i to płaci się ogromne pieniądze. We wszystkich innych związkach sportowych ludzie pracują społecznie – podkreśla Jan Tomaszewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, w przeszłości bramkarz reprezentacji Polski i medalista mistrzostw świata.
Piotr Rodzik, Wprost.pl: Prezes Lato nie uzyskał wystarczającej liczby rekomendacji i nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję na stanowisku szefa PZPN. Czy pan, jako jeden z największych krytyków Laty, odczuwa satysfakcję z tego powodu?

Jan Tomaszewski: To nie jest żadna satysfakcja - to jest po prostu konieczność. Grzegorz to mój przyjaciel z boiska, dzięki któremu zdobywałem piłkarskie laury i przeżywałem wielkie chwile w sporcie. Wydrapię oczy każdemu, kto powie coś złego na Grzegorza – piłkarza. Natomiast kiedy wybrano go na prezesa PZPN to ja - jako jedyny w Polsce - przed kamerami powiedziałem, że to największa kompromitacja w historii polskiej piłki. Wówczas media odsądziły mnie od czci i wiary. Dlaczego tak mówiłem o swoim przyjacielu z boiska – pytano. A ja nie mówiłem o swoim przyjacielu z boiska, tylko o czwartej, piątej medialnie osobie w Polsce – bo taką rangę ma prezes PZPN.

I okazało się, że miał pan rację.

Dlatego jeszcze raz mówię – szkoda tych czterech lat. Przez ten okres PZPN, a konkretnie ludzie w związku, doprowadzili do tego, że to chyba najbardziej znienawidzony związek sportowy w Polsce. Przed mistrzostwami Europy krytykowałem Smudę i jego drużynę – też zrobiliście ze mnie wroga publicznego. Później kiedy drużyna PZPN zajęła ostatnie miejsce w najsłabszej grupie to wszyscy mówili, że ja odczuwam satysfakcję. A ja jej nie miałem - odczuwałem za to złość. Jak można było doprowadzić polski futbol do takiego stanu?

Jest jednak jedna rzecz na usprawiedliwienie Smudy i Laty - to że mieli oni szatańskie pomysły nie było wyłącznie ich winą, bo ktoś ich decyzje zatwierdzał. Robił to zarząd PZPN - i dla mnie wszyscy ci ludzie powinni odejść z polskiej piłki. A powiedzmy sobie szczerze -  Grzegorz Lato nie odszedł z PZPN honorowo tylko odszedł z przymusu, ponieważ nie uzyskał piętnastu rekomendacji. W wyborach startuje jednak trzech ludzi, którzy byli przez te cztery lata blisko władz Związku – Antkowiak, Potok i Kręcina. Czy jeżeli któryś z nich wygra to wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej się poprawi? Dla mnie to jest jakiś sabotaż. Ja uważam, że ta trójka powinna się zreflektować, wycofać - i niech Boniek z Koseckim to rozegrają między sobą. Niech Boniek będzie prezesem, a Kosecki wiceprezesem. Ich najważniejszym zadaniem powinna być poprawa wizerunku PZPN. Musimy jak najszybciej zdobyć tego dwunastego zawodnika, jakim jest opinia publiczna, żeby ludzie przestali śpiewać „je…ć PZPN”. I tylko ta dwójka może to zrobić. Jeżeli oni wygrają, to ja będę dla nich dostępny przez 25 godzin na dobę – społecznie, za darmo. Bo i Boniek, i Kosecki, i Tomaszewski są to wszystko polskiej piłce winni, ponieważ jej wszystko zawdzięczamy.

Nie boi się Pan, że Antkowiak, Potok i Kręcina zagrają w jednej drużynie – wybiorą spośród siebie prezesa a potem się podzielą stanowiskami?

Najważniejszym celem PZPN jest odzyskanie wizerunku. Czy ta trójka ma szansę to zrobić?

Raczej nie.


No właśnie – jeżeli 118 delegatów nie będzie chciało zmian i zostawią na stanowiskach starych działaczy, to jedynym wyjściem będzie wprowadzenie do Związku komisarza.

Czyli oczekuje Pan, że Boniek z Koseckim będą współpracować – niezależnie od tego, który z nich wygra?

Tak! Związek musi odzyskać wizerunek. A żeby go odzyskać musi zostać spełnionych kilka warunków. Po pierwsze – transparentność - nie może być tak, że Polski Związek Piłki Nożnej sprzedaje prawa do transmisji meczów i to wszystko jest objęte klauzulą tajności. Po drugie – jak to jest możliwe, że nasza drużyna narodowa nie gra na Stadionie Narodowym? To po co myśmy go budowali? Gra na Narodowym daje dwie korzyści: jeżeli rozgrywa się wszystkie mecze na jednym stadionie to jest to przewaga dla drużyny gospodarzy, bo się zna na tym stadionie każdą kępkę trawy. Wtedy można też sprzedawać karnety na mecze eliminacyjne. Dzięki temu mamy komplet i na Anglii, którą na żywo chciałoby obejrzeć pół miliona Polaków, i na San Marino, chociaż na ten mecz bilet kupiłoby pięć tysięcy osób. Kolejna sprawa to siedziba dla PZPN – dlaczego nie na Stadionie Narodowym? Przecież to powinna być nasza wizytówka. Po czwarte: wybudowaliśmy za pieniądze podatników 2012 Orlików. Dlaczego w tej kopalni diamentów nie partycypuje PZPN? Dlaczego nie wysyła się na Orliki animatorów, nie przedstawia się planu szkolenia? Ludzie ze Związku zrobili sobie przez te cztery lata państwo w państwie i niczym się nie przejmują.

Czy PZPN powinien w końcu zacząć dopłacać do szkolenia młodzieży?

Szkolenie musi być. Związek musi zaistnieć na Orlikach. Na razie 70 proc. pieniędzy jest przejadanych. Na jakiej zasadzie? PZPN to jedyny związek, gdzie się płaci za posiedzenia zarządu – i to ogromne pieniądze. We wszystkich innych związkach sportowych ludzie pracują społecznie.

Lato w swoim pożegnalnym oświadczeniu napisał, że zostawił związek z doskonałej kondycji finansowej i przeprowadził wiele reform…

Nie wiem o jakich reformach i o jakich pieniądzach mówi Lato. Skoro są takie pieniądze, to nie wiem dlaczego ich nie ma na Orliki, szkolenie młodzieży, futbol kobiecy. Ludzie do mnie w tych sprawach dzwonią i piszą. Ale co ja mogę zrobić? Jedyną dobrą rzeczą, którą zrobił Grzegorz, jest stwierdzenie, że odchodzi dla dobra polskiej piłki, dla dobra PZPN. Cieszę się, że Grzegorz to zrozumiał.

Sądzi pan, że napisał to szczerze?

Nie interesuje mnie to. Tak jest napisane i ja mu tego gratuluję.