Bóg albo śmierć

Bóg albo śmierć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Islamu z Europy nie da się już usunąć. Muzułmanie stali się ważną częścią wielu społeczeństw i albo skutecznie się zintegrują, albo te społeczeństwa zniszczą (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Islamu z Europy nie da się już usunąć. Muzułmanie stali się ważną częścią wielu społeczeństw i albo skutecznie się zintegrują, albo te społeczeństwa zniszczą.
Odwiedzam Beeston dokładnie siedem lat po tragedii w Londynie. Tak jak Nowy Jork miał swoje 9/11, czyli zamachy 11 września 2001 r., także Londyn przeżył swoje 7/7, czyli zamachy z 7 lipca 2005 r. w londyńskim metrze i na londyńskich ulicach. A zamachowcy samobójcy pochodzili właśnie z Beeston, muzułmańskiej dzielnicy północnoangielskiego przemysłowego Leeds. Dojeżdżam tu z pobliskiego Nottingham autostradą M6, która oddziela przedmieścia zamieszkane przez imigrantów z Pakistanu i Bangladeszu od centrum Leeds wciąż jeszcze opanowanego przez białą angielską klasę średnią. M6 tworzy delikatnie zaznaczoną granicę etnicznego i religijnego getta.

Większość rodzin zamieszkujących charakterystyczne ponure domki z czerwonej cegły przybyła do Anglii w latach 60., w dekadzie bogacenia się Zachodu, kiedy potrzebna była tania siła robocza. Wtedy przydały się utracone kolonie. Wielka Brytania mogła sprowadzić miliony niewykwalifikowanych, ale mówiących po angielsku robotników z Indii, Pakistanu i Bangladeszu, a Francja w podobnym celu sprowadziła do siebie miliony mówiących po francusku robotników z Afryki Północnej. Kiedy w 1973 r. na Bliskim Wschodzie wybuchła wojna Jom Kippur, rozpoczął się pierwszy kryzys naftowy, a spowodowane nim spowolnienie gospodarcze i gwałtowny wzrost bezrobocia najbardziej dotknęły właśnie imigrantów. Jednak mieszkali już w Europie razem z rodzinami. Nikt nie odważył się deportować milionów ludzi tylko dlatego, że dla części z nich zabrakło pracy.

Wielorasowy raj, czy jądro ciemności

Dziś bezrobocie w Beeston ponaddwukrotnie przekracza brytyjską normę. Jest dowodem na to, że integracja społeczna i ekonomiczna muzułmanów udała się tylko częściowo. Na pierwszy rzut oka to wielorasowy raj. Można tu zobaczyć Sikha w turbanie, a nawet podstarzałego białego brytyjskiego punka z tatuażami i dziwną fryzurą na głowie. Jednak ton nadają mężczyźni i kobiety w tradycyjnych islamskich strojach. Leeds ma uniwersytet z ambitnymi kierunkami humanistycznymi. Przez lata wykładał na nim Zygmunt Bauman, który do dziś mieszka tu jako emerytowany profesor. Jednak młodzi ludzie z Beeston rzadko docierali na jego wykłady. Najambitniejsi z nich, jeśli już trafiają na uniwersytet w Leeds, wybierają kierunki politechniczne. Nawet oni Zachód próbują zaakceptować tylko cząstkowo, chcą się nauczyć wyłącznie zachodniej technologii, bez świeckiego liberalizmu, którego islam, szczególnie młody, fundamentalistyczny, nienawidzi najbardziej.

Młodzi islamiści z Wielkiej Brytanii lubią przypominać, że samo słowo „islam” oznacza służbę, podporządkowanie. Jego drugie znaczenie to spokój, ale tylko taki, który człowiek może uzyskać, bezwarunkowo podporządkowując swoją wolę woli Allaha. Nikt jednak, spacerując dzisiaj spokojnymi uliczkami Beeston, nie mógłby się domyślić, że to stąd pochodzili zamachowcy, którzy zamordowali ponad 50 osób na ulicach Londynu. A jednak modlili się oni w miejscowym meczecie, słuchając nauczania radykalnych misjonarzy islamu, później uwięzionych lub deportowanych, o tym, że „zabijanie wyznawców hinduizmu, judaizmu i chrześcijaństwa to bilet do raju”. Tak brzmiał dokładny cytat z jednego z kazań zarejestrowanych przez brytyjskie służby podczas modłów w meczecie w Beeston. W atmosferze grozy odsłuchiwano go na sali sądowej, gdzie toczył się proces tych zamachowców, którzy zdołali przeżyć. Świeżo odkryta przez tych młodych ludzi żarliwość wiary cieszyła ich rodziców, którzy nie wiedzieli, czego tak naprawdę ich dzieci są uczone przez złotoustych kaznodziejów miejscowego meczetu. Kiedy jeden z zamachowców wyjeżdżał do Pakistanu na „religijny obóz”, jego matka cieszyła się, że wróci na dobrą drogę. Wcześniej miał drobne zatargi z prawem, jakaś kradzież w supermarkecie, nic, co wyróżniałoby go spośród nieco zdziczałych angielskich nastolatków z przedmieść.

W Pakistanie, zamiast pogłębiać duchowość, syn zatroskanej brytyjskiej muzułmanki nauczył się jednak terroru. Przy tutejszym meczecie znajdowała się jeszcze siłownia, gdzie spotykali się młodzi muzułmanie z Leeds, Nottingham, Birmingham, żeby ćwiczyć mięśnie i szlifować umysły przed nieuchronnym dżihadem. To właśnie tam omawiano plany ataku na Londyn. Dzisiaj meczet w Beeston nadal istnieje i naucza, wyburzono tylko siłownię, aby uniemożliwić powstanie nowego miejsca bardziej mrocznego kultu. W miejscu dawnej siłowni jest tylko informacja o zamachach w Londynie, składane są tu czasem kwiaty, także przez krewnych ofiar londyńskich zamachów przyjeżdżających do Beeston, aby zobaczyć miejsce, gdzie zaczęła się historia, która zniszczyła im życie. W tym miejscu kończyły się także wspólne „marsze na rzecz pokoju” organizowane przez władze miejskie Leeds i przez wszystkie tutejsze wspólnoty wyznaniowe tuż po londyńskich zamachach.

Więcej można przeczytać w świątecznym numerze tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania.

Świąteczne wydanie tygodnika dostępne jest dostępne również na Facebooku.