Alec Baldwin: szczęśliwy zmęczony facet

Alec Baldwin: szczęśliwy zmęczony facet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alec Baldwin (fot.mat.pras.) 
W kinie osiągnął bardzo dużo. Teraz planuje studia i chce rządzić Nowym Jorkiem. Ale zanim to nastąpi, podłożył głos w animacji "Strażnicy marzeń”, która właśnie wchodzi na polskie ekrany. Z Alekiem Baldwinem rozmawia Krzysztof Kwiatkowski
W wywiadzie dla "Wprost” aktor znany z takich filmów, jak "Sok z Żuka”, "Polowanie na czerwony październik”, "Cooler” (nominacja do Oscara), "To skomplikowane”, "Zakochani w Rzymie”  mówi m.in. o:

Zmianie w swoim życiu: Jestem innym człowiekiem, niż kilka lat temu. Wziąłem ślub, znowu skoczyłem na głęboką wodę małżeństwa. Przeprowadziłem się z mieszkania przy Central Park West w Uptown Manhattan, gdzie spędziłem 20 lat, do Downtown. W Nowym Jorku to jak dwa różne państwa. Teraz planuję znowu pójść na studia. Zaocznie, ale potraktuję to poważnie. Jestem szczęśliwy.

Swoim trybie pracy: Ludzie show biznesu dzielą się na dwie grupy. Niektórzy umieją zbierać owoce sukcesu. Mają poczucie finansowego bezpieczeństwa, podróżują, kupują piękne domy i aranżują każdy w innym stylu. Ale jest drugi typ człowieka show biznesu. To ktoś, kto pracuje, pracuje i jeszcze raz pracuje. Bez opamiętania. Skacze z jednego projektu w drugi, tłucze kolejne produkcje, ledwo dopinając swój grafik. I to byłem ja. Przez trzydzieści lat podobał mi się zgiełk. Wcale nie korzystałem tak bardzo z pieniędzy, nie opływałem nigdy w luksusy. Nie umiałem odcinać kuponów, wykorzystywać tego, co osiągnąłem. Ale rwetes uzależnia, w Hollywood stale słyszy się o ludziach, którzy nie wytrzymali tempa. Dlatego zwalniam. Jestem facetem dużo po pięćdziesiątce i mam jedno marzenie. Odpocząć.

Hollywoodzkim wzorze kariery: Mało kto może w Hollywood uczciwie powiedzieć, że jest w pełni usatysfakcjonowany swoim dorobkiem. Musiałby mieć niewiarygodną silną pozycję. Jack Nicholson wchodzi w jakiś projekt i swoją grą sprawia, że film jest dobry. Wśród kobiet oczywistym przykładem jest Meryl Streep. Oni nie mają na koncie słabych występów. Ale zwykle kariera tak nie wygląda, biznes uśrednia. Jedna czwarta pozycji w filmografii aktora jest dobra albo bardzo dobra. Kolejna ćwiartka - przeraźliwie słaba. A pozostała połowa to średniaki, o których szybko się zapomina. I tak wyglądała też moja kariera. Przeciętnie.

Swoim stosunku do polityki: Jedyna funkcja publiczna, która mnie interesuje to burmistrz Nowego Jorku. Miasta, które kocham i znam. Czuję jego potrzeby. Kongres zaludniają dzisiaj biznesmeni, którzy wnoszą do polityki swoje interesy. Lobbyści forsują prawa korzystne dla zatrudniających ich koncernów. Każde ich słowo ma jeden cel: mnożyć przychody i poprawiać swoje notowania na giełdzie. Nie ma w tym niczego złego, muszą korzystać z legalnych środków, aby ułatwiać sobie życie. Ale kiedy wychodzą na mównicę, sala milczy zasłuchana. To bardzo amerykańskie. Bo Amerykanin rozumie, że ktoś angażuje się w sprawę, która może przynieść mu realne korzyści. Tymczasem artysta, który nie ma oczywistej motywacji, wywołuje w nim panikę. Bo niby po co to robi? Ja nigdy nie występowałem w żadnej sprawie, która przynosiłaby mi zysk.

Całość rozmowy czytaj najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest również na Facebooku.