Dlaczego himalaiści zostawiają kolegów w górach?

Dlaczego himalaiści zostawiają kolegów w górach?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zimowa wyprawa Polaków na Broad Peak zakończyła się sukcesem - i tragedią (fot. Polski Himalaizm Zimowy)
Dlaczego himalaiści zostawiają partnerów w górach? W książkach czytamy o ich heroicznych wyczynach - w praktyce jednak wielu z nich gotowych jest zostawić swoich kompanów na lodzie i śniegu tylko dlatego, że idą o kilka kroków wolniej.
"Przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy gdy jest już tylko bryłą lodu..." - powiedział kiedyś Wawrzyniec Żuławski, znany polski taternik i alpinista, który w 1957 roku zginął lawinie pod Mont Blanc poszukując ciała kolegi - Stanisława Grońskiego. Trudno się dziwić, że Jacek Berberka, brat zmarłego pod szczytem Broad Peak Macieja, organizuje wyprawę mająca odszukać ciała zdobywców góry, którzy nie zdołali z niej zejść.

Tymczasem każdy kolejny sezon w Himalajach dostarcza informacji które odbrązawiają zdobywców najwyższych gór. W książkach można poczytać o ich heroicznych wyczynach, okaleczeniach, odmrożeniach - cenie za realizację marzeń. W praktyce jednak wielu himalaistów gotowych jest zostawić swoich kompanów na lodzie i śniegu tylko dlatego, że idą o kilka kroków wolniej.

"Dla moich dzieci, przyjdźcie i zabierzcie mnie stąd" - krzyczał przez radiotelefon Tolo Calafat, hiszpański himalaista, który osłabł podczas zejścia ze szczytu Annpurna. Był kwiecień 2010 roku. Stoki góry oplotła siatka lin, baz i namiotów  rozstawionych przez kilka wypraw: hiszpańską, koreańską oraz polską z Piotrem Pustelnikiem i Kingą Baranowską. Po wejściu na szczyt, gdy większość uczestników zeszła do położonego tuż pod szczytem obozu IV okazało się, że w drodze powrotnej zagubił się wyczerpany Tolo Calafat. Hiszpan miał przy sobie radio przez które rozpaczliwie wzywał pomocy. "Jorge, wyjdź po mnie i mnie uratuj" - to słowa skierowane bezpośrednio do partnera Jorge Egocheaga. Tyle, że Egocheaga, jako jeden z himalajskich szybkobiegaczy - tzw. skyrunnerów - zbiegł już na sam dół a dwaj towarzysze Hiszpana byli zbyt zmęczeni by pospieszyć z pomocą. Podobnie Szerpowie z koreańskiej wyprawy. Hiszpan połączył się jeszcze z żoną na Majorce. Potem zamilkł. - Całą tę noc przepłakałam. Wiedziałam, że w tym momencie Tolo umiera. Straszne uczucie - wspomina w relacji Kinga Baranowska. Przed kilkoma dniami dziennikarze pytali ją o komentarz do tragicznej wypadków na Broad Peak. Czy Małek i Bielecki, będąc w dobrej formie, powinni pomóc kolegom w zejściu? Baranowska odpowiedziała, że po wejściu na szczyt himalaiści są wyczerpani, muszą jak najszybciej schodzić w dół. W tej sytuacji nikt nie może zmusić nikogo do ryzykowania życia.

Podobnie tragiczną historię opisywał przed laty dziennikarz  "Financial Times". Dwójka Japończyków wspominała jak wchodząc na szczyt minęli trzech wykończonych wspinaczką Hindusów. Nie dali im wody ani jedzenia. - Mieli już zaawansowaną  chorobę wysokościową.  Sprawiali wrażenie szalonych i niebezpiecznych. Byliśmy zbyt zmęczeni, żeby ich ratować. Wysokość powyżej 8000 metrów to nie jest miejsce, gdzie ludzie mogą sobie pozwolić na moralność - opowiadali Japończycy. Mimo wszystko dokończyli wspinaczkę i bezpiecznie zeszli ze szczytu mijając już trzy zamrożone ciała.

Czy tak samo rozumowali młodzi wspinacze Artur Małek i Adam Bielecki, zostawiając za plecami wycieńczonych Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego?

- Na zarzuty w stosunku do Bieleckiego i Małka nie możemy dzisiaj odpowiadać, jest za wcześnie, za mało wiemy, bardzo łatwo o krzywdzące oceny - broni członków wyprawy Artur Hajzer, pomysłodawca i główny koordynator programu Polski Himalaizm Zimowy. - Na pewno Małek nie był w stanie w niczym pomagać. Do obozu IV dotarł bardzo późno, zupełnym ostatkiem sił. Adam, choć był w obozie wcześniej, też miał problemy, o czym nie chcę teraz jeszcze wspominać bo nie mam pełnego obrazu. Proszę zwrócić uwagę, że mimo to po odpoczynku pod górę nie był w stanie podejść ani Małek, ani Bielecki. Poszedł tylko Karim Hayyat.

Więcej o wyprawie na Broad Peak i h imalaistach można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy numer "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .