Seks, łapówki i urząd - sprawa Karapyty

Seks, łapówki i urząd - sprawa Karapyty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mirosław Karapyta (fot. MACIEJ GOCLON/FOTONEWS / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Marszałek Podkarpacia Mirosława Karapyta, zatrzymany przez CBA na polecenie prokuratury w związku z podejrzeniami o korupcję nie został, decyzją Sądu Okręgowego w Lublinie, ponownie aresztowany jak chciała tego prokuratura. Karaptya wyszedł z aresztu po 19 godzinach po wpłaceniu 60 tys. zł kaucji - prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję, którą jednak 16 maja oddalił Sąd Okręgowy. O sprawie Karapyty pisaliśmy w artykule "Seks, łapówki i urząd", który ukazał się w nr. 19/2013 "Wprost".
Sprawa ma 32 tomy akt, w tym stenogramy podsłuchów. Tak CBA zainteresowało się podobno baronem PSL: podsłuchiwali biznesmena z Przeworska, któremu ktoś obiecywał, że wygra przetarg. Numer telefonu rozmówcy miał należeć do Karapyty. Agenci wkroczyli do urzędu i prywatnych posesji marszałka 13 lutego, gdy był na urlopie w Brazylii. Z aresztowaniem czekali do 22 kwietnia.

Majątek Karapyty nie wskazywał, że ma nadprogramowe profity. Zbudował dom prawie 100 km od Rzeszowa, w Czerniawce, rodzinnej wsi żony i swoim rodzinnym powiecie jarosławskim. Budowę rozpoczęli w 2007 r., kiedy został wojewodą. Sprzedali 74-metrowe mieszkanie w Nowej Grobli (żona marszałka kieruje tu szkołą) i zaciągnęli kredyt: ponad 130 tys. franków szwajcarskich. Mają 13-letnią škodę fabię. Ale jako marszałek Karapyta ma już nową limuzynę. Zostawił sobie też małe mieszkanie (54 mkw.) w Nowej Grobli, w Rzeszowie miał służbowe lokum.

– Byłem kuratorem oświaty, wicemarszałkiem, wojewodą. Czy po 28 latach pracy człowiek nie może mieć domu, który i tak jest mocno zadłużony? – tłumaczy swój majątek. CBA zabrało mu komputery i nośniki pamięci. Były w nich osobiste notatki, e-maile. Czy także coś, co uzasadniło zarzuty „pracy za seks”? – Nie – zaprzecza marszałek.

Kaucję za niego, 60 tys. zł, wpłaciła żona. Nie jest jej łatwo przełknąć oskarżenia wskazujące na zdradę. – Zareagowała bardzo źle. To dla mnie najbardziej delikatna sprawa. Nie jest to łatwe dla niej, natomiast staram się tłumaczyć, w jakim kontekście to mogło być użyte – Karapyta nie unika tematu. – Nie znam jeszcze materiałów dowodowych, ale to ma całkowicie inne tło. Gdyby chcieć doszukiwać się u mnie związków seksualnych czy takich zarzutów, to proszę spojrzeć, jakie ja mam otoczenie: ładne sekretarki, asystentkę. I te osoby powołam na świadków. Niech powiedzą, czy przez trzy lata pracy były z mojej strony jakieś propozycje – dodaje.

30 kwietnia obchodzili 30. rocznicę ślubu. – Dziś wiem, że rodzina jest zawsze ze mną, nawet gdy pojawiają się jakieś spekulacje. W tragicznym momencie miałem przy sobie tylko rodzinę. Nikt z kolegów się nie interesował – ma pretensje. Według niego zarzuty obyczajowe dołączono do reszty, bo się dobrze sprzedają w mediach: – Seksafera bis, tym razem w PSL? To chyba takie dywagacje, że chłopskie partie mają do tego tendencje. Ale to nie ma pokrycia. Wkomponowano dwa takie elementy w siedem zarzutów i robią z tego bańkę mydlaną.

Nie przyznał się do żadnego, choć nie zaprzecza, że kontaktował się „z panem X czy panią Y”. Po prostu, jak tłumaczył Piotr Sendecki, adwokat marszałka: – Inaczej ocenia pewne zdarzenia, ich okoliczności, inaczej na nie patrzy. Przekaz medialny wyolbrzymia wagę zarzutów. – To kwestia interpretacji, czy to była pomoc, czy czerpanie profitów. Wielu przedsiębiorcom pomagałem – broni się marszałek. – Historie są różne. Z kimś jeżdżę cztery lata na narty, a on nagle mówi, że mi pokrywał podróż. Przecież liczymy się tak: ty płacisz obiad, ja płacę hotel, ty ski-passy – dodaje.

O sprawie Mirosława Karapyty pisaliśmy w nr 19/2013 "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .

"Wprost" jest także
dostępny na Facebooku .