Lekcja z penisa

Lekcja z penisa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alicja Nowak pokazuje jeden z rysunków (fot. Bogdan Krężel, fragment numeru 21/2013 tygodnika Wprost)
Penis i dupa – takie napisy oraz rysunki wykonali uczniowie podstawówki w Gorlicach na polecenie nauczycielki - pisze w najnowszym "Wprost" Bernadeta Waszkielewicz.
Po przerwie 11-letnia uczennica ze łzami w oczach podeszła do wychowawczyni Alicji Nowak i pokazała jej swoje tenisówki: na jednym z nich, na gumie osłaniającej palce, ktoś namalował długopisem kółko przekreślone kreską i podpisał „dupa”. Na drugim trampku napisał „penis” i też opatrzył odpowiednim rysunkiem członka. Taki syf! – Proszę pani, nie mam w czym chodzić – dziewczynka uderzyła w płacz.

– Miałam takie myśli: mogę zbagatelizować sprawę, czyli dać dzieciom znak: „Możecie robić, co chcecie, żadnej odpowiedzialności nie ma, mnie to nie obchodzi” – przyznaje nauczycielka. Jednak wtedy 27 par oczu w klasie było w nią wpatrzonych. Kombinowała, co zrobić. Klasa sportowa, dzieci są bardzo żywe, pół dziennika to uwagi. Od razu zaczęły się wzajemnie obwiniać. Padło na ucznia, który orłem nie jest. Nauczycielka od razu powiedziała, że to nie on: – Jemu by się nie chciało tyle pisać.

Gdyby wulgaryzmy napisano na kartce, toby zrobiła pogadankę, że to nieładnie. Ale tu doszło do zniszczenia mienia i chciała pokazać, że ponosi się za to konsekwencje. Na przerwie zeszła do portierni, okazało się, że w szatni, gdzie się cuda-wianki dzieją, nie ma monitoringu. Zaszła do dyrektorki, nie było jej. – A dzieci czekają, co zrobię. Od tego momentu żałuję, że znam „Szatana z siódmej klasy” – kobieta wspomina, jak doszło do tego, że wydała dzieciom polecenie: – Bo w książce była scena, że bohater, chcąc znaleźć tego, kto zjadł lody, kazał wszystkim dotknąć wysmarowanej miski, że niby to pokaże winowajcę. I ten, co zjadł, się przestraszył i nie dotknął. Ja też powiedziałam dzieciom: „Skoro nie ma odważnego, żeby się przyznać, to zabawię się w detektywa i poznam po charakterze pisma. Wyjmujecie kartki i rysujecie to, co było na butach”.

Cóż, czwarta klasa podstawówki – burza hormonów, dzieciom przychodzą do głowy różne głupoty. Zaczynają się interesować płciowością, za chwilę staną się nastolatkami. Podobne rysunki wykonują w zeszytach, na ławkach, ścianach. Ale nie na polecenie dorosłych, a zwłaszcza – nie nauczycielki.

Pani Nowak nie pamięta, czy powiedziała słowo „penis” albo „genitalia”. Na pewno dodała: „i napiszecie słowo dupa”. – W telewizji jest więcej wulgaryzmów. Bez przerwy słyszę gorsze słowa na szkolnym korytarzu. Jednak to mnie nie usprawiedliwia – ubolewa. – Nie zmuszałam do rysowania, niektórzy oddali puste kartki – zastrzega.

Myślała, że winowajca się przyzna, lecz dzieci w śmiech i wzięły się do rysowania. Potem nauczycielka zebrała kartki, przejrzała i… na jednej identycznie odwzorowano to, co na tenisówkach. Autorką była dziewczynka. Grzeczna i spokojna. Nowak powiedziała, że rysunek pasuje, ale nie może uczennicy posądzać, bo za rękę nie została złapała, każdy może być winny. Dziewczynka długo płakała. Nie wiadomo, czy dlatego, że ją nakryto, czy że się czuła upokorzona. Taki był finał „zabawy w detektywa”: – Poprosiłam, żeby mama przyszła do szkoły. Na przerwie dziewczynkę uspokajałam, zaprowadziłam do pedagoga. Powiedziałam też dzieciom, że jeśli następnym razem coś zostanie zniszczone, to będą się składać i odkupywać, bo nie można cudzej własności niszczyć. Porozmawialiśmy o brzydkich wyrazach. I od tego czasu nie było problemów z niszczeniem mienia w szatni. Lekcja skończyła się wychowawczym sukcesem, chociaż nie obyło się bez łez.

– Dzieci nie można pozostawić bez odpowiedzi, potrzebna jest szybka reakcja. Wielu nauczycieli odpuszcza: udaje, że nie słyszy, albo nie zareaguje, żeby właśnie nie było jakichś konsekwencji. A potem się mówi, że dzieci są źle wychowane, bo zawalił dom, zawaliła szkoła – tłumaczy.

Jednak po lekcji nauczycielka zdała sobie sprawę, że może nie wybrała najlepszej metody wychowawczej. Nie unika tematu, bierze odpowiedzialność za decyzję. Sama była przecież członkiem Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Małopolskim. Ma 35-letni staż pracy. – Nauczyciel jest odpowiedzialny nie tylko za bezprawne działanie, ale i za zaniechanie, ja o tej zasadzie pamiętam i nie unikam trudnych sytuacji. Dla dobra uczniów reaguję na problemy. Nie popadam w rutynę. Przez 35 lat pracy nikogo nie zgorszyłam – mówi. Alicja Nowak sama wszystkim o tym opowiedziała: – Nie odżegnuję się od tego, co zrobiłam, kłamać też nie umiem. Weszłam do pokoju nauczycielskiego i powiedziałam, co zrobiłam. Że złapałam winowajcę, lecz to pyrrusowe zwycięstwo. I mówię, że gdyby media się o tym dowiedziały, że każę dzieciom rysować genitalia i pisać „dupa”, toby mnie rozjechały.

Na wywiadówce też opowiedziała o wszystkim rodzicom. Była gotowa przeprosić, bo mają prawo mieć do nauczyciela pretensje. – Nikt się nie odezwał, nie było po co. Ciągle takie rzeczy rysują – wspomina Anna Wal, matka ucznia z klasy pani Nowak. Żalu do nauczycielki nie ma nawet matka dziewczynki, której zniszczono tenisówki. – Mojej córce porysowali te buty, żebym choć mówiła na zebraniu, że chcę, by je odkupiono, ale nie. Stało się i trudno. Chciałam je wyrzucić, ale to najsłynniejsze buty w Gorlicach, może na aukcję je wystawimy – śmieje się Izabela Grądalska.

Więcej w tekście Bernadety Waszkielewicz w najnowszym "Wprost".

Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .