Wyszliśmy z tego z twarzą

Wyszliśmy z tego z twarzą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcie: Centrum Onkologii w Gliwicach, Archiwum prywatne 
Maszyna do cięcia kamieni amputowała 33-letniemu Grzegorzowi większą część twarzoczaszki, ale dzięki chirurgom z Centrum Onkologii w Gliwicach mężczyzna ma szansę normalnie żyć. Próba replantacji jego własnej twarzy się nie udała, więc lekarze poszukali dawcy. Wykonali pierwszy w Polsce przeszczep twarzy i zarazem pierwszy na świecie tzw. pilny, czyli ratujący życie. Jednocześnie wątroba i nerki dawcy leciały do Warszawy i Zabrza, gdzie dwa kolejne zespoły chirurgów przeszczepiały je równolegle innym chorym. Wielka operacja logistyczna.

27 godzin operacji, wiele czynności równoczesnych, poza powłoką twarzy przeszczep kości szczękowych, podniebienie... Jak to się w ogóle udało?

To był 25. przeszczep twarzy na świecie, jeden z najrozleglejszych i najbardziej złożonych. Wykonywało go 11 chirurgów, do tego zespoły anestezjologów, pielęgniarki, instrumentariuszki. Rozpisane wcześniej scenariusze w trakcie musieliśmy zmieniać. Ale jesteśmy zespołem zgranym i głównie dzięki temu się udało.

Zabieg był pilny, ale Grzegorz nie przypadkiem trafił do was?

Nie. Wykonaliśmy już 1,6 tys. zabiegów z łączeniem naczyń, nerwów, mikrochirurgii rekonstrukcyjnej itp. A od kilku lat przygotowywaliśmy się do przeszczepu twarzy, mieliśmy wszelkie zgody, więc ćwiczyliśmy różne opcje na zwłokach. Ale chcieliśmy, żeby ten pierwszy zabieg był planowy. Ten nas zaskoczył. Także dlatego, że chcieliśmy na początek zrobić coś prostszego. Było mało czasu na ćwiczenie, zatem miejscami była to dla nas terra nova. Z punktu widzenia chirurgii przeszczep twarzy może był nawet prostszy od niektórych tzw. autotransplantacji, jak odtworzenia żuchwy z kości strzałkowej albo języka z uda. Każdy element zabiegu był nam więc znany, ale one nigdy nie wystąpiły razem w tak wielkiej i skomplikowanej puli. Musieliśmy się też zmierzyć ze splotem czynników: kilka zespołów ludzi, dawca i biorca, transport, zgranie logistyczne, czasowe. Wyszliśmy z tego, nomen omen, z twarzą. Przynajmniej na razie.

Człowiek po takim przeszczepie może żyć normalnie?

Taka była idea zabiegu, by uzyskać jak najlepszy efekt estetyczny, ale i funkcjonalny. Oczywiście pacjent będzie musiał do końca życia przyjmować leki immunosupresyjne [obniżające odporność, żeby organizm nie odrzucił przeszczepu jako ciała obcego – red.], lecz nie musi być do niczego podłączony. Może normalnie jeść, oddycha przez nos i usta, może pracować itd. Tego byśmy sobie życzyli. Zobaczymy, jak będzie za pół roku.

Więcej w najnowszym "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .