Ciężki żywot sędziego piłkarskiego

Ciężki żywot sędziego piłkarskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. ŁUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS/ NEWSPIX.PL Źródło:Newspix.pl
Sędzia piłkarski to najbardziej niewdzięczny zawód świata. W najlepszym wypadku nikt cię nie zauważy. W każdym innym ktoś będzie miał do ciebie pretensje.

Tomasz Musiał, sędzia piłkarskiej Ekstraklasy, przyznaje, że jako dzieciak nie marzył o bieganiu z gwizdkiem. Umówmy się, na podwórku każdy chce być napastnikiem, a nie gościem, który tylko przerywa grę. Do tego był synem słynnego Adama Musiała, legendy Wisły Kraków, obrońcy ze słynnej drużyny Orłów Górskiego. Miał 14 lat, kiedy nadczynność tarczycy odesłała marzenia do kąta. Wiedział, że nie wytrzyma bez piłki. Ale zostać sędzią? Z perspektywy piłkarza arbiter najczęściej jest niesprawiedliwy i robi ci krzywdę. Poza tym nikt sędziów nie lubi. – Jak ktoś przegra mecz, to przecież nie z powodu braku umiejętności, tylko przez sędziego. Zawsze ktoś będzie miał pretensje – mówi Musiał. Ostatnio pretensje do niego miało Kolegium Sędziów przy PZPN. Z wakacji wrócił z trzykilogramową nadwagą. Miał świetny poprzedni sezon: w głosowaniu piłkarzy został wybrany na najlepszego sędziego Ekstraklasy. W nagrodę miał sędziować w towarzyskim meczu Lechii Gdańsk z FC Barcelona. Ale zamiast biegać za Leo Messim, będzie rączo kłusował po bieżni, żeby zrzucić zbędne kilogramy. – Przyjmuję to z pokorą, żałuję tylko, że zrobiła się z tego taka afera, że mówiono o tym w "Wiadomościach”, jakby nie było ciekawszych tematów. Teraz, jak wyjdę na mecz ligowy, z trybun popłyną docinki. A przecież i tak nie mamy lekko – mówi Musiał.

Niewdzięczność

W najbliższych miesiącach on i 10 tys. pozostałych arbitrów w Polsce będzie miało sporo okazji, by posłuchać mniej lub bardziej niewybrednych żartów na swój temat. Właśnie wystartowała piłkarska Ekstraklasa, za chwilę ruszą też rozgrywki w niższych ligach. We wszystkich sędziowie nie będą mieli lekkiego życia. Piłkarze będą się z nimi kłócić o każdą decyzję, trenerzy zasugerują zmianę zawodu i wizytę u okulisty, a kibice zgodnym chórem zaczną oskarżać ich o wypaczanie wyników, pytać, ile wzięli za mecz, a na koniec pozdrowią „sędziego i całą rodzinę jego” i odeślą „do Wrocławia”, sugerując korupcyjne umoczenie arbitra. Tak, to chyba jeden z najbardziej niewdzięcznych zawodów świata. – Kiedyś ktoś zapytał mnie, czy jestem masochistą – mówi Zbigniew Dobrynin, sędzia szczebla centralnego. – Nie, nie mam przyjemności z tego, że ktoś mnie wyzywa albo się ze mną kłóci. Sędziów, szczególnie w niższych ligach, traktuje się jak zło konieczne. To taki gość, który wychodzi na murawę po to, żeby skrzywdzić piłkarzy. A ja, tak samo jak oni, przyjeżdżam na boisko do pracy i chcę ją wykonać jak najlepiej. Tyle że nawet jak pracujesz dobrze, na pochwały nie masz co liczyć. – W tej robocie w najlepszym wypadku nikt cię nie zauważy. A gdy popełnisz błąd, będą ci go pamiętali, nawet gdy rok później wrócisz na ten sam stadion – mówi Andrzej Gorzawski, sędzia IV ligi na Śląsku.

Kibice

Zresztą nie muszą się nawet mylić. Często kibice po prostu nie rozumieją ich decyzji. Dobrynin mówi, że wszystkim, od piłkarzy do fanów, wydaje się, że znają przepisy na wylot. Bo co to za filozofia? Gol, faul, aut, spalony. On sam, kiedy poszedł na kurs sędziowski i zobaczył podręcznik przepisów, który miał ponad 100 stron, zastanawiał się, jak można napisać aż tyle o tak prostej grze. Przez pierwsze zajęcia zgrywał jeszcze mądralę, przecież grał w IV lidze. Na kolejnych usiadł w ostatniej ławce i grzecznie słuchał. Kiedy zdał egzaminy, przez pierwszy rok sędziował tylko ligi młodzieżowe. Taką drogę przechodzi każdy arbiter. Dobrynin mówi, że to fantastyczna szkoła zarządzania emocjami piłkarzy. – Tam nikt nie kalkuluje, każdy chce wygrać. Jeśli komuś nie wychodzi, to jest się w stanie popłakać. Kiedy go faulują, to szuka wzrokiem stojącej za linią mamy. A jeśli podejmiesz decyzję przeciwko dziecku na boisku, rodzice odbierają to tak, jakbyś krzywdził ich ukochanego syna – opowiada. Rodzice, chociaż bywają krewcy, raczej nie dopuszczają się rękoczynów.

Kibice w najniższych ligach już takich skrupułów nie mają. W rozgrywkach klasy A, B czy C najczęściej biorą udział kluby z małych wsi. Liga gra w niedzielę, niedziela jest po sobocie, a w sobotę jest wesele albo impreza w remizie. Nie wszyscy, zarówno piłkarze, jak i kibice, zdążą wytrzeźwieć – Trzeba o tym pamiętać, bo w B klasie nie ma asystentów, nie mówiąc o jakiejkolwiek ochronie. Jedziesz na mecz sam. Musisz sędziować zgodnie z przepisami, ale tak, żeby kibice nie wpadli na pomysł gonienia cię z kosą po całym boisku – mówi Dobrynin. Jak to zrobić? – Nie starać się być najważniejszym na boisku i nie psuć wszystkim zabawy – radzi. Kiedy kibicom zepsuje się zabawę, potrafią być wyjątkowo nieprzyjemni. Im niższa liga, tym mniej osób na trybunach, ale też wyraźniej słychać żal każdego kibica. – Pamiętam taki mecz w okręgówce. Gość przez 90 min krzyczał do mnie zza boiska: „Musiał! Twój stary to był gość, a ty jesteś zwykły chuj!”. Co z tym zrobić? Nic, musisz się przyzwyczaić. W Ekstraklasie jest łatwiej. Jak 20 tys. kibiców ci ubliża, jest taki tumult, że nawet tego nie zauważasz – opowiada Musiał.

Andrzej Gorzawski mówi, że stara się nie myśleć, co będzie, jak gwizdnie karnego przeciwko drużynie gospodarzy w ostatniej minucie. Ligi okręgowe to naturalne sędziowskie sito. Słabi odpadają, przechodzą tylko najsilniejsi. – Jak ugniesz się na dole, dalej już nie pójdziesz. A chodzi o to, żeby przebić się przez ten dół. Do tej pory nic strasznego mnie nie spotkało. Raz tylko ktoś spuścił mi powietrze z kół. A co jeśli będzie kiedyś naprawę niebezpiecznie? Będziemy ewakuować się do szatni – śmieje się Gorzowski.

O ile oczywiście będzie jakakolwiek szatnia. – Mecze w B klasie to jedne z nielicznych, na których miałem klimatyzowaną szatnię. Przebierałem się w swoim samochodzie. Szatnia to generalnie abstrakcja. Bywa, że linia boczna jest wyznaczona slalomem, a różnica poziomów między bramkami jest znaczna i jedna drużyn gra połowę pod górkę – opowiada Dobrynin, ale dodaje, że do okręgowych piłkarzy ma ogromny szacunek: – Oni mają niesamowity zapał i bezinteresowną miłość do piłki. Trzeba to cenić i pielęgnować.


Więcej o pracy piłkarskich sędziów można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"


Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .    

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .