Łowca pedofilów

Łowca pedofilów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Filip Klimaszewski
Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele – Mówi Marek Waldemar Sułkowski, psycholog kliniczny leczący ofiary księży pedofilów.

Ilu jest pedofilów w polskim Kościele? Kilkunastu?

Obawiam się, że jest ich trochę więcej. Niestety, wciąż są akceptowani przez swoich zwierzchników, przez hierarchów kościelnych.

Jest ich więcej niż w innych grupach zawodowych?

Nie wiem, czy takie badania były robione. Mogę tylko powiedzieć, że u części księży pojawia się psychopatyczna myśl, że przecież wokół są młodsi, bardziej ulegli niż dorośli, dzięki którym będą mogli rozładować swoje napięcie seksualne.

Dzieci po prostu.

Dzieci. W dodatku zależne od księży, bo najczęściej ministranci. Taki dorosły człowiek, taki ksiądz zaczyna czerpać przyjemność z czynienia zła. Spekuluję teraz, ale uważam, że gdyby część księży pedofilów była osobami świeckimi, nie byłaby pedofilami. A co do liczb, to wiem, że w samym Otwocku pod Warszawą grasowało trzech pedofilów. Tylko od swoich pacjentów słyszałem o sześciu księżach pedofilach.

Jeden dzięki panu jest oskarżony o molestowanie nieletnich.

Tak, ksiądz Grzegorz z parafii na warszawskim Tarchominie. Mój rówieśnik, 60-latek. Drugi kapłan został uniewinniony. Trzeci jest za stary, sprawa się przedawniła. Trzech kolejnych – mam nadzieję, że uda się postawić im zarzuty. Kolejne ofiary pedofilii zgłaszają się do mnie i oczywiście najważniejsze dla mnie jest to, by pomóc pacjentowi, ale równie ważne, by ustalić sprawcę. Psycholodzy zajmują się zazwyczaj pomocą ofierze.

Pan jest jedynym psychologiem, który poszedł do kurii i powiedział, że w diecezji jest ksiądz pedofil?

Chyba jedynym. Ostatnio sam o sobie mówię trochę ze śmiechem: psycholog śledczy. Wiem, że mam obowiązek informować prokuraturę o pedofilach. Do kurii poszedłem z dowodami. Dwa razy byłem. Przyjął mnie ksiądz Lipka, kanclerz diecezji warszawskopraskiej. Miałem zgodę mojego pacjenta na to, by przekazać konkrety. Zajmowałem się trzy lata tym człowiekiem, więc on był już na tyle silny, by wypowiedzieć, kto był sprawcą. Dysponowałem też nagraniem, w którym mój pacjent ze szczegółami opowiada, jak wyglądały jego kontakty z księdzem Grzegorzem z Tarchomina. Kanclerz był przejęty, zszokowany i na początku miałem nadzieję, że coś z tym zrobi. Zapewnił mnie, że wszystko natychmiast przekaże abp. Hoserowi. Zasugerowałem, by księdza Grzegorza odsunąć od dzieci, od ministrantów, bo byłem pewien, że już sobie upatrzył kolejnego chłopca. Tłumaczyłem, że ten ksiądz musi cierpieć na chorobę popędową, która samoistnie nie mija. Powiedziałem, że wiem o tym, że był przerzucany z parafii do parafii, że Tarchomin jest jego czwartą. Na koniec powiedziałem, że muszę zawiadomić prokuraturę. Miałem nawet nadzieję, że od razu będę mógł porozmawiać z abp. Hoserem.

Cały tekst przeczytacie w najnowszym (41/2013) numerze tygodnika "Wprost"

Najnowszy numer "Wprost" jest   dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .