Migalski: Tusk będzie chciał ośmieszyć i zabić Schetynę

Migalski: Tusk będzie chciał ośmieszyć i zabić Schetynę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Donald Tusk, fot. KRZYSZTOF BURSKI / Newspix.plŹródło:Newspix.pl
- Donald Tusk nie da Grzegorzowi Schetynie jedynki do europarlamentu. Co więcej, już do maja będzie go chciał politycznie zabić i ośmieszyć, czyli uczynić z niego nieistniejącego polityka - mówi w rozmowie z Wprost.pl Marek Migalski.
Michał Olech, Wprost.pl: Czy to już koniec Grzegorza Schetyny w Platformie?

Marek Migalski: To może oznaczać koniec nie tylko Schetyny, ale także całej Platformy, czego serdecznie życzę tej formacji. Na Twitterze napisałem, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, ale z tymi, którzy chcieli go zabić. Schetyna jest zbyt twardym i poważnym graczem, żeby pozwolić się tak upokorzyć, jak miało to miejsce w sobotę.

Czyli będzie walczyć.

Bez walki się nie podda. Jest w takiej samej sytuacji, jak niedawno Jarosław Gowin. Po przegranych wyborach był obiektem ataków i insynuacji coraz mniej znaczących platformersów. Gowin wybrał wyjście z partii, dające mu drugie życie. Nawet jego przeciwnicy mówią, że ma szanse na zaistnienie. Jestem przekonany, że Schetynie nie zabraknie zarówno godności, jak i politycznej roztropności. Oraz zmysłu politycznego, który towarzyszył mu przez ostatnie kilkanaście lat.

Schetyna popełnił jednak błąd, nie kandydując latem na szefa Platformy.

Oczywiście – wszyscy o tym mówią. Gdyby wystartował, zdobyłby immunitet na bycie w Platformie. Byłby wtedy naturalnym kandydatem na pierwszego wiceprzewodniczącego, a jego pozycja byłaby dzisiaj zupełnie inna. Gdyby Tusk mimo wszystko zdecydował się na jego „odstrzelenie”, Schetyna mógłby budować dzisiaj nową formację centro-prawicową.

Na pana polityczny nos, czy w najbliższym czasie do mediów mogą wypłynąć kolejne taśmy?

Nie chciałbym spekulować. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby Schetyna pozwolił na całkowitą marginalizację. Będzie się bronił na różne sposoby – na pewno nie mniej brutalnie, niż będą go atakować.

Może lepiej byłoby, aby poczekał do najbliższych wyborów europejskich. Po porażce Platformy mógłby przedstawić się jako jedyna alternatywa dla słabnącego Donalda Tuska.

Być może z punktu widzenia Schetyny taka kalkulacja byłaby lepsza. Problem w tym, że wie o niej także Donald Tusk. Myślę, że premier do maja będzie chciał rozwiązać problem Grzegorza Schetyny, bo dokładnie wie, że dając mu mandat europosła – a o tym się mówi – da mu jednocześnie narzędzia do upominania się o przywództwo.

Według pana nie będzie kandydować do PE?

Donald Tusk nie da mu jedynki do europarlamentu. Co więcej, już do maja będzie go chciał politycznie zabić i ośmieszyć, czyli uczynić z niego nieistniejącego polityka. Do tej pory Schetyna za swoją skuteczność był szanowany przez swoich współpracowników i dużą część Platformy. Skoro został upokorzony, Tusk, mówiąc w przenośni, może odebrać mu istotność, poprzez wyrwanie i publiczne zjedzenie jego serca.

Porwało pana sobotnie wystąpienie premiera? W powszechnej opinii było „ludzkie” – padły jednak konkretne zapowiedzi.

To już nie ma znaczenia. Donald Tusk nie stracił aparatu mowy. Po prostu ludzie stracili uszy. Gdyby mówił o tych sprawach trzy lata temu, byłby kochany i noszony na rękach. Dzisiaj to tylko słowa. Ludzie to wiedzą. Tusk stracił zdolność czarowania wyborców. Jeszcze potrafi zabijać wokół siebie, ale nie potrafi już wygrywać. Donald Tusk dzisiaj przypomina Jarosława Kaczyńskiego z 2007 roku. Potrafi rozprawić się z każdą wewnętrzną opozycją w partii, ale nie jest w stanie wygrywać z silniejszym od siebie.