Cymański o szkoleniu rezerwy. "Obrońcy granic nie płacą za nic”

Cymański o szkoleniu rezerwy. "Obrońcy granic nie płacą za nic”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tadeusz Cymański, MACIEJ GOCLON/FOTONEWS / newspix.pl Źródło: Newspix.pl
W związku z konfliktem ukraińsko-rosyjskim, w Polsce rozpoczęła się dyskusja dotycząca odwieszenia poboru, przywrócenia zasadniczej służby wojskowej oraz zwiększenia liczby szkolonych rezerwistów. Tadeusz Cymański, europoseł Solidarnej Polski, w rozmowie z "Wprost” odniósł się powyższych koncepcji oraz wspomniał swój pobyt w wojsku.
– Po studiach byłem w szkole oficerów rezerwy. W Poznaniu skończyłem 6-miesięczne szkolenie, z kolei praktykę odbywałem w Grudziądzu. Swój pobyt w wojsku wspominam różnie, ale generalnie kontakt młodych ludzi z wojskiem oceniam jako zjawisko pozytywne. Wojsko jest potrzebne – zaczął Cymański. – Gorzej jest, jeśli chodzi o efektywność pobytu w wojsku, która w Polsce zawsze pozostawiała wiele do życzenia. Te dwa lata może nie do końca były czasem bumelowania, ale powiedzenie "obrońcy granic nie płacą za nic” nie wzięło się znikąd – dodał.

Zdaniem europosła Solidarnej Polski przywracanie poboru w takiej formie, jaką miał w przeszłości, nie ma sensu. Jednakże Cymański jest zdecydowanym zwolennikiem przeszkolenia wojskowego dorosłych mężczyzn oraz dobrze przygotowanych planów mobilizacyjnych. Polityk zauważył, że "wojny wygrywają rezerwiści”, którzy w Polsce są nie przeszkoleni, dlatego "polski system obronny wystawiony jest na niebezpieczeństwo”.

Cymański przypomniał, że w ubiegłym roku przeszkolono 2.6 tys. rezerwistów. – Nie chodzi o to, aby zwiększać nakłady na wojsko czy uzbrojenie. Problemem jest to, że w Polsce jest kilka roczników, które nie miały żadnego kontaktu z wojskiem, nie trzymali broni w rękach, nie czołgali się po poligonie, mówiąc krótko: nie mają elementarnej wiedzy o zachowaniu się podczas prowadzenia działań zbrojnych. To jest poważne zaniedbanie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że w tym roku zaplanowano przeszkolenie większej ilości rezerwistów (7 tys. – przyp. red.) – kontynuował europoseł SP.

– Podkreślam, mamy do czynienia z poważnymi zaniedbaniami jeżeli chodzi o przeszkolenie. To powinien być sprawny i czytelny system, każdy dorosły, sprawny mężczyzna powinien mieć przydział gdzie ma się stawić, powinien mieć swój worek z brezentu, w którym jest dla niego przygotowany mundur i podstawowe wyposażenie. Spójrzmy na inne państwa: w wielu z nich obywatele odbywają przeszkolenia wojskowe co prawda nie co tydzień czy co pół roku, ale co jakiś czas. Są one krótkie, efektywne i niedrogie – stwierdził Cymański.

W ocenie polityka "pobór i przesiadywanie młodych chłopaków w wojsku nie ma sensu i na szczęście nikt do tego już nie wróci”, jednak przeszkolenie wojskowe młodych mężczyzn powinno obowiązywać. – Przyjęcie założenia, jak powiedział jeden z polityków, że nie ma sensu utrzymywać armii, bo i tak nie mamy szans, a Rosjanie „nakryją nas czapkami”, jest niepoważne. Z kolei historia nas nauczyła, a teraz dowodzi tego sytuacja na Ukrainie, że opieranie się na sojuszach nie zawsze zapewnia bezpieczeństwo. Ukrainie nie pomogły nawet gwarancje Stanów Zjednoczonych i Rosji razem wzięte – podsumował Cymański.