"Władza chce zmusić obywateli, aby udowodnili, że nie są przestępcami"

"Władza chce zmusić obywateli, aby udowodnili, że nie są przestępcami"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Sadowski (fot. Jakub Czermiński) 
Ministerstwo Finansów przedstawiło projekt nowelizacji przepisów o nieujawnionych źródłach dochodów. Dotychczas sposobem, aby uniknąć płacenia podatku od tych pieniędzy, było m.in. przekonywanie skarbówki, że pochodzą one z prostytucji. Zgodnie z nowymi założeniami, jeśli podatnik postanowi w ten sposób spróbować uniknąć podatku, będzie musiał udowodnić, że dochody faktycznie pochodzą z nierządu. Andrzej Sadowski z Centrum im. A. Smitha w rozmowie z "Wprost” skomentował propozycję resortu finansów.
–Zamiast dobrego rządu właściwie sprawującego władzę, mamy rząd, który zaczyna czerpać korzyści z prostytucji – zaczął ekonomista. – Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że rząd może wszystko. To nie jest kwestia opodatkowania prostytucji. Chodzi o to, że odwracane jest dzisiaj fundamentalne dla systemu demokratycznego prawo obywatela, stanowiące, że to urząd ma obowiązek udowodnić, że jest inaczej. Nagle okazuje się, że to obywatel będzie musiał dowodzić, iż nie jest wielbłądem. To jest złamanie podstawowej zasady sytemu demokratycznego – dodał.

Zdaniem Sadowskiego, jeśli przepisy wejdą w życie, to obywatele "będą musieli udowodnić, że niczego nie ukradli, a rolą organów państwa przestanie być ustalenie, czy byli oni przestępcami”. – Tu nie chodzi o prostytucję czy jej opodatkowanie, ale o elementarne prawo obywatela, że to urząd ma mu udowodnić winę, a nie on ma dowodzić swojej niewinności – kontynuował.

Ekonomista uważa, że tę sprawę "próbuje się zamknąć w kategoriach dodatkowego podatku od osób, które nie są w stanie udowodnić, że nie wykonywały tego zawodu”. W jego ocenie chodzi jednak o coś "znacznie głębszego – o przesunięcie granicy władzy, która będzie nas zmuszała, żebyśmy udowadniali, że nie jesteśmy wielbłądami”.