Czynszowi pracownicy

Czynszowi pracownicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
(FOT. ARTUR HOJNY/NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
Grubo ponad miliard złotych wynosi zadłużenie lokatorów mieszkań komunalnych w Polsce. Większość nie płaci, bo nikt ich za to nie ściga. Naprawdę trudne sytuacje losowe to mniejszość.
Rekordzistą jest rodzina z Warszawy, która z tytułu niezapłaconego czynszu wraz z odsetkami jest dłużna miastu 238 tys. zł. – Ten lokal zajmuje wielopokoleniowa, patologiczna rodzina. Gdybyśmy chcieli ją wyeksmitować, to ze względu na liczbę osób musielibyśmy przyznać jej kilka lokali socjalnych, za które dalej by nie płaciła – mówi Ewelina Lanc, rzecznik Pragi-Południe. Podobna sytuacja jest na Mokotowie, gdzie zadłużenie jednej z rodzin sięga 234 tys. zł.

W sumie lokatorzy stołecznych mieszkań komunalnych są dłużni miastu 150 mln zł. W innych częściach kraju jest podobnie lub jeszcze gorzej. We Wrocławiu blisko 12 tys. najemców ma dług wynoszący łącznie 100 mln zł. W Krakowie kwota ta sięga 150 mln zł, w Szczecinie – 137 mln zł, a w Gdańsku wraz z odsetkami – ponad 200 mln zł. Nie tylko duże miasta mają problem. W niespełna 40-tysięcznym Sopocie średnie zadłużenie wynosi 9 tys. zł, choć są i tacy, którzy zalegają z czynszem na kwotę przekraczającą 150 tys. zł. Statystyki mówią, że problem zaległości czynszowych dotyczy 25 proc. lokatorów mieszkań komunalnych w całej Polsce. Samorządowcy tracą cierpliwość i wypowiadają wojnę dłużnikom. Nie będzie to łatwe, na przeszkodzi stoi bowiem prawo.

ODPRACUJ SWÓJ DŁUG  

Popularnym sposobem na walkę z długami jest możliwość odpracowania czynszu. Jednym z miast, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, jest Inowrocław. Od sierpnia 2012 r., czyli od początku funkcjonowania projektu, skorzystało z niego 102 mieszkańców, którzy odpracowali łącznie 264 tys. zł. Jak informuje rzecznik inowrocławskiego ratusza Monika Dąbrowska, nie brakuje chętnych do spłaty należności z tytułu nieuregulowanego czynszu. Obecnie na rzecz miasta pracuje 65 lokatorów.Z efektów odpracowywania długów zadowolony jest także Tomasz Andrukiewicz, prezydent Ełku. – Od maja 2012 r. z programu skorzystało już 76 rodzin, odpracowując łącznie 500 tys. zł długu – mówi. Dodaje, że najwyższy dług, jaki odpracowała cała rodzina, wynosił około 30 tys. zł. Podobne programy funkcjonują m.in. w Wałbrzychu, Gorzowie Wielkopolskim, Szczecinie, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Katowicach i Gdańsku. Pracownicy nie dostają pieniędzy do ręki, ale wypracowana kwota, wynikająca z liczby odpracowanych godzin, jest odliczana od zadłużenia. Zazwyczaj jest to 10 zł za każdą godzinę, choć w mniejszych miastach stawki są niższe. Plusem jest jednak fakt, że zarobki na rzecz długu nie podlegają opodatkowaniu.

Zadłużeni lokatorzy pracują głównie przy pracach porządkowych. To przede wszystkim sprzątanie terenów zieleni, grabienie liści, odśnieżanie, koszenie trawy, sprzątanie chodników etc. Znajdzie się również coś dla złotych rączek, zdarzają się bowiem drobne prace konserwacyjne, np. na placach zabaw. Wymagają one umiejętności malowania lub wykonania drobnych napraw i prac konserwacyjnych. Program przewiduje również możliwość odpracowywania długu w czyimś imieniu. Dotyczy to osób w podeszłym wieku lub z problemami zdrowotnymi.

Należy jednak pamiętać, że odrabiana należność dotyczy jedynie czynszu (nie zaległości za wodę, prąd czy gaz – umowa na media zawierana jest z innymi podmiotami). Innym obostrzeniem jest przepis, że dług można odpracować pod warunkiem, że spłaca się bieżący czynsz. Czy program zdaje egzamin? Zdania są podzielone. Zainteresowanie jest mniejsze, niż oczekiwaliby tego urzędnicy, i aktywizuje osoby, które nie płacą, bo naprawdę znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Tacy lokatorzy doceniają możliwość odpracowania długu i chętnie biorą się do pracy. Niestety ci są w zdecydowanej mniejszości. Propozycja pracy, podobnie jak liczne udogodnienia, na wielu nie robi jednak wrażenia. Wrocław nie jest zadowolony również z poprzedniego programu, w ramach którego proponował umorzenie 30 proc. długu, jeśli lokator zgodzi się spłacić resztę. Z 12 tys. dłużników z oferty skorzystało zaledwie 170 rodzin. Samorządowcy próbują obniżać czynsz, proponują rozłożenie zaległości na raty lub zamianę mieszkania na mniejsze, również z mniejszym czynszem – głównie bez skutku. Okazuje się, że największą siłę rażenia ma uciekanie się do argumentów siłowych, czyli przymusowa egzekucja w drodze postępowania sądowego, a następnie komorniczego.

Z KOMORNIKIEM NA KARKU

Straszenie komornikiem przyniosło skutki m.in. w Szczecinie, choć nie obyło się bez awantur. – Mieszkańcy zgłaszają się do mnie z pretensjami, że w ogóle odwiedził ich komornik. Mówią, że nie płacą, bo nie stać ich na płacenie czynszu. Potem przychodzi komornik i okazuje się, że stać kogoś, żeby wziąć kredyt na konsolę dla dzieci za 1,3 tys. zł czy telewizor za 2 tys. zł. Uważam działania komornicze za skuteczne – mówił niedawno Mariusz Kądziołka, zastępca prezydenta miasta. Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych urządził tam w kwietniu jedną z największych licytacji majątków dłużników. Pod młotek trafiło kilkadziesiąt telewizorów, kilkanaście laptopów, aparatów i telefonów, a także fotel bujany z wbudowanymi głośnikami. Jeszcze dalej chciał pójść w zeszłym roku prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Zaproponował bowiem, aby zadłużonym lokatorom dokwaterowywać osoby eksmitowane z komunalnych lokali. Proceder miałby dotyczyć tylko większych mieszkań, aby nowy lokator miał osobny pokój. Ze starym lokatorem miałby wspólny korytarz, kuchnię i łazienkę z toaletą.

Kontrowersyjny pomysł to wynik frustracji urzędników, którzy zmagają się z 15-milionowym długiem z tytułu niepłaconych czynszów. Niektórzy potrafią nie płacić przez kilkanaście lat, dla zasady. – Tylko niewielka część osób, które mają zaległości, to ludzie, którzy mają poważne życiowe problemy niezależne od nich – powiedział Szlęzak i wyliczał, że ma kilkadziesiąt mieszkań, które lokatorzy zamienili w miejsca wyglądające gorzej niż stajnie. Demontują sedesy, wynoszą i sprzedają. Nie przeszkadza im ich brak. Wykręcają kaloryfery i zanoszą na złom. Odłączają kuchenki i spieniężają. Eksmisja takich lokatorów do lokalu zastępczego, choć mniejszego, to jednak w znacznie lepszym stanie, byłaby dla nich nagrodą, nie karą. Poza tym wszystkie koszty związane z eksmisją i tak pokrywałoby miasto. Ostatecznie z pomysłu zrezygnowano. Mieszkańcy poskarżyli się rzecznikowi praw obywatelskich, że czują się zastraszani i nękani, wymierne korzyści dało się jednak odczuć – wizja dodatkowego lokatora w mieszkaniu sprawiła, że lawinowo ruszyła spłacalność czynszowych długów. Wprowadzenie takiego rozwiązania w życie byłoby dosyć trudne, choć nie niemożliwe. Roman Szczepanek, prezes Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Rzeszowie, wspomina przy tej okazji o próbach wdrożenia takiego rozwiązania w swoim mieście. – Jak ktoś nie chce płacić, to nie będzie. Obojętnie, czy mieszka sam, czy się go przeniesie. Efekt był taki, że tacy złączeni dłużnicy żyli sobie pod jednym dachem i nadal nie płacili – mówi.

Inaczej z dłużnikami radzą sobie spółdzielnie mieszkaniowe, gdzie choć podobne przypadki się zdarzają, to jednak na nieporównywalnie mniejszą skalę. Spółdzielnia Słoneczny Stok z Białegostoku wywiesza na klatce schodowej listę dłużników wraz z zaległą kwotą. Często wstyd wobec sąsiadów jest znacznie większy niż poczucie obowiązku wynikające z płacenia rachunków, tłumaczą pracownicy. W Sosnowcu eksmituje się dłużników do mieszkań tymczasowych, które stanowią kontenerowce, z których dłużnik może korzystać tylko przez sześć miesięcy. W Łodzi z kolei padła propozycja odsprzedawania długów prywatnym firmom windykacyjnym. Władze liczą, że w ten sposób uda się odzyskać chociaż część zaległości czynszowych.

Tekst ukazał się w numerze 43/2014 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore  GooglePlay