Volvo S60 T5 - Ostra, luksusowa jazda

Volvo S60 T5 - Ostra, luksusowa jazda

Dodano:   /  Zmieniono: 
Volvo S60 T5 fot. materiały prasowe
Przepisy są teraz takie, że jak przekroczycie prędkość o więcej niż 50 km/h, to policja zabiera wam prawo jazdy. Niby to słuszne, bo przecież – jak mawiają mundurowi – nadmierna prędkość to plaga polskich dróg. Według tej logiki w naszym kraju powinno się rejestrować samochody o maksymalnej mocy 60 koni, by nikomu nie przyszło do głowy za bardzo się rozpędzać. Wtedy pewnie byłoby bezpieczniej i bardziej ekologicznie, bo takie auta spalałyby mniej paliwa.
I nie łudźcie się, wielu ekologom takie pomysły od dawna chodzą po głowach. Bo po co komu auto o mocy ponad 200 koni? Wszak ono tylko kusi do ostrej jazdy. No ale czym byłoby życie bez pokus? Byłoby jak con carne bez chili, tequila bez soli i korporacje bez biurowych romansów. Wiałoby nudą. Pewnie dlatego Volvo wprowadził na rynek model S60 T5. Nie dość, że trudno się w nim nudzić, to jeszcze wrażenia przeżywa się raczej w komfortowych warunkach. Jeśli powiecie, że nie jest to samochód dla przeciętnego Kowalskiego, to oczywiście będziecie mieli rację. S60 T5 kosztuje od 150 do 175 tys. zł. To oczywiście dużo, zważywszy, że trudno ten samochód traktować jako auto rodzinne. Jest w nim całkiem sporo miejsca w kabinie, ale bagażnik wskazuje, że S60 służy raczej na wyjazdy w delegację niż z rodziną na wakacje.

To jednak chyba największa wada tego auta. No może jeszcze w oczy, a w zasadzie w kieszeń, kłuje spalanie – nawet na trasie jest to ok. 9 l na setkę – ale z tym musi się liczyć każdy, kto kupuje samochód, który pod maską ma 245 koni. One przecież skądś muszą brać moc. A tej jest pod dostatkiem. I właśnie S60 udowadnia, że mocne samochody są górą. Bo to właśnie dzięki niej udaje się bezpiecznie, za jednym zamachem, wyprzedzić sznur aut wlekących się za koparką. Kierowca wykonujący taki manewr przez cały czas czuje się bezpieczny, bo pod nogą ciągle ma jeszcze zapas mocy.

Zresztą bezpieczeństwo koncern ze Szwecji wziął już dawno na sztandary. Dlatego po włączeniu wszystkich czujników – ostrzeżenia przed kolizją z boku, aktywnego tempomatu (który dostosowuje prędkość do odległości auta z przodu, a w razie potrzeby sam wyhamuje) czy ostrzeżenia o przekraczaniu pasa ruchu (powoduje automatyczny powrót na właściwy pas) – to auto możemy nawet oddać w ręce niezbyt doświadczonego kierowcy. Choć pewnie te systemy bezpieczeństwa powstały raczej z myślą o zmęczonym menedżerze, który po ciężkiej i wyczerpującej konferencji wraca do domu. A S60 jest na tyle wyczulony na przestrzeganie przepisów, że jeśli kierowca za bardzo korzysta z mocy silnika, to proponuje przerwę na kawę.

(Wprost 21/2015)