Staniszewski: Francuzi w obronie polskiej pamięci

Staniszewski: Francuzi w obronie polskiej pamięci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Staniszewski, zastępca redaktora naczelnego tygodnika “Wprost“ (fot.Arek Markowicz/Wprost) 
Tę informację można by właściwie uznać za zabawną. Oto pięćdziesięciu francuskich naukowców w wysłanym do polskiego prezydenta liście apeluje, by nie odbierać orderu Janowi Tomaszowi Grossowi. Ich zdaniem to wybitny polski historyk, który pomaga Polakom rozliczyć się ze swojej bolesnej historii, tak jak wcześniej zrobiły to Niemcy i Francja.

Po chwilowym uśmiechu trzeba się jednak zastanowić, o co właściwie chodzi? Skąd 50 francuskich naukowców wie, że jakiś polski socjolog piszący książki manipulujące historią otrzymał jakieś odznaczenie? Ilu w ogóle francuskich naukowców pisze listy do polskiego prezydenta? Czy tak bardzo interesują się Polską, że z wypiekami na twarzy śledzą naszą prasę i dzięki temu wyłapali informacje o pomyśle odebrania orderu Grossowi? Trudno to sobie wyobrazić. Bardziej prawdopodobne jest to, że ktoś z Polski namówił ich do podpisania takiego listu i wysłania do Andrzeja Dudy.

Już to każe wątpić w szczerość tego listu. Ważniejsza jest jednak druga wątpliwość, czyli porównywanie historii Polski do historii Niemiec i Francji. Zwłaszcza w kontekście zagłady Żydów. Nawet jeżeli założymy, że zbrodni w Jedwabnem dokonali wyłącznie Polacy, bez udziału Niemców – co do dziś nie jest stwierdzone i zresztą mało prawdopodobne – to trudno to porównywać z tym, co działo się we Francji, a zwłaszcza w Niemczech. Każda zbrodnia jest straszna i każda zasługuje na potępienie i rozliczenie. Nie można jednak porównywać haniebnego zachowania mieszkańców jednego miasteczka ze zbrodniami dokonywanymi przez państwo.

Francuzi do dziś nie rozliczyli się ze współpracy rządu Vichy z Niemcami, a przecież elementem tej kolaboracji było wyłapywanie Żydów przez francuską policję, a następnie pakowanie ich do transportów jadących wprost do komór gazowych. To nie był incydent, jak w przypadku Jedwabnego czy Tykocina, ale zinstytucjonalizowana akcja przeprowadzona przez legalne francuskie władze. Co prawda kolaborujące z Niemcami, ale po wojnie nikt ich z tej działalności praktycznie nie rozliczył.

Polacy nie tylko nie organizowali transportów do Auschwitz, ale państwo podziemne karało śmiercią szmalcowników, czyli osoby wydające Żydów Niemcom. Wyroki wykonywano z dwóch powodów: ponieważ wydawanie Żydów oznaczało dla nich pewną śmierć, a po drugie był to akt kolaboracji. Różnica jest więc zasadnicza.

Nie tylko niestosownością, ale wręcz objawem historycznej paranoi jest natomiast porównywanie zbrodni w Jedwabnem do dokonanego przez Niemców Holocaustu. Bo jak można położyć na szali dziesiątki milionów ofiar kilkunastu narodowości i stworzenie całego przemysłu śmierci obok dwustu kilkudziesięciu osób zabitych w jednym miasteczku na wschodzie Polski? Tego rodzaju zestawienie jest nie tylko manipulacją, ale po prostu podłością i pisaniem historii na nowo.

Francuscy naukowcy popełniają jeszcze jeden błąd. Swoimi książkami i wypowiedziami – na przykład o tym, że w czasie wojny Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców – Gross nie ułatwia, ale utrudnia obiektywne badanie polskiej historii. Przecież kłamstwa, nawet jeśli są wypowiadane w dobrej wierze, nigdy nie służą prawdzie. Zapomnieli wreszcie, że Gross order dostał za pracę o wywózkach Polaków na Wschód przez Sowietów. Dla francuskich intelektualistów to pewnie informacja niewygodna, wszak przez lata byli admiratorami komunizmu w sowieckim wykonaniu i negowali zbrodnie tego reżimu. Oczywiście z troski o prawdę i wolność. 

Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafi do kiosków w poniedziałek, 29 lutego 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore GooglePlay.