Napisała prawdę o Mariupolu. Trafi na sześć lat do więzienia

Napisała prawdę o Mariupolu. Trafi na sześć lat do więzienia

Ruiny teatru w Mariupolu, 8 grudnia
Ruiny teatru w Mariupolu, 8 grudnia Źródło:PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY
Rosyjska dziennikarka Maria Ponomarenko usłyszała wyrok sześciu lat więzienia za zamieszczenie w mediach społecznościowych informacji o ataku Rosjan na Teatr Dramatyczny w Mariupolu, w którym zginęło kilkuset cywilów.

Dziennikarka została zatrzymana w kwietniu 2022 roku. Pretekstem była depesza, którą kobieta opublikowała w połowie marca. Znalazła się w niej informacja, że rosyjskie wojsko przeprowadziło atak lotniczy na Teatr Dramatyczny w Mariupolu. Dziennikarkę oskarżono o szerzenie fałszywych informacji szkalujących rosyjską armię. Śledczy przekonywali, że „oficjalne źródła, w tym Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, obaliły tę informację, o czym wspomniana obywatelka wiedziała”.

Uwięzili ją za Mariupol. Usiłowała się zabić

Jak podaje portal Meduza, w areszcie Ponomarenko skarżyła się na pogarszający się stan psychiczny. Miała podciąć sobie żyly. W listopadzie dziennikarka została przeniesiona do aresztu domowego, który odbywała w mieszkaniu byłego męża. Pod koniec stycznia trafiła jednak znów do aresztu, bo pokłóciła się z mężczyzną i wyszła z domu, żeby pójść na posterunek policji.

W połowie lutego media obiegła informacja o skazaniu Marii Ponomarenko przez sąd w Barnauł na sześć lat więzienia. Prokurator wnioskował o jeszcze wyższy wyrok – 9 lat więzienia. Dziennikarka w mowie końcowej powiedziała, że nie oczekuje złagodzenia kary, ale też nie uważa się za przestępczynię. – Na jakiej podstawie stosuje się wobec mnie cenzurę wojskową, jeśli nie ma wojny, tylko trwa operacja specjalna? – pytała.

Przepisy umożliwiające karanie za rozpowszechnianie „fałszywych informacji” o armii rosyjskiej i jej działaniach zostały wprowadzone po agresji na Ukrainę. To narzędzie cenzury, które ma pomóc utrzymać propagandową narrację o sukcesach „operacji specjalnej”.

Atak Rosjan na Teatr Dramatyczny w Mariupolu

Przypomnijmy, Rosjanie zbombardowali teatr służący za schron, mimo że znajdował się przed nim napis „dzieci”. Zginęło prawdopodobnie kilkaset osób. Wydarzenia w rozmowie z „Wprost” relacjonował mieszkaniec Mariupola, któremu udało się przeżyć atak.

Rzeczywistej liczby zabitych prawdopodobnie nie uda się nigdy ustalić, bo okupanci zatuszowali skutki zbrodni, usuwając ciała zabitych razem z gruzami. Części z nich nie usunięto z budynku, tylko zalano nowymi warstwami betonu. Najeźdźcy mają zamiar przywrócić budynek do użytku publicznego.

Czytaj też:
„Wychodziłam na balkon popatrzeć, miasto dymi, z dymem odlatuje ludzkie życie”. Lida z pociągu: Niech Polski wojna nie dotknie