Kobieta zgłosiła, że została zgwałcona przez... pokemona

Kobieta zgłosiła, że została zgwałcona przez... pokemona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pokemon Go
Pokemon Go Źródło: Newspix.pl / KAROL SEREWIS
Nietypowe zgłoszenie dostali policjanci od jednej z mieszkanek Moskwy. Kobieta twierdzi, że została zgwałcona przez postać z gry Pokemon Go - podaje „Daily Mail”.

Policja poinformowała, że młoda kobieta złożyła formalną skargę. Twierdziła, że została zgwałcona przez… pokemona. Powiedziała funkcjonariuszom, że gigantyczny pokemon wykorzystał ją seksualnie w czasie snu. Relacjonowała, że w pewnym momencie przebudziła się i zobaczyła ogromnego pokemona na swoim ciele. Kiedy wyskoczyła z łóżka, postać z gry zniknęła. Kobieta szybko obudziła swojego męża, aby opowiedzieć o tym co się stało. Ten jednak nie uwierzył żonie i kazał jej… iść do psychiatry. Policjanci ostatecznie oddalili zgłoszenie kobiety.

Pokemon Go

Pokemon Go toczy się w realnym świecie i wykorzystując usługę GPS zmusza graczy do poszukiwania podczas długich spacerów rozmieszczonych w okolicy wirtualnych stworów. Po uruchomieniu aplikacji na ekranach naszych smartfonów pojawia się obraz z jego kamery, który jest wzbogacony o elementy wirtualnej rzeczywistości. Twórcy aplikacji tłumaczą, że chcą w ten sposób zachęcić graczy do spacerów oraz odkrywania nowych miejsc. Problem pojawił się z geolokalizacją i miejscami, w które kieruje aplikacja. W sobotę 16 lipca Pokemon Go zadebiutowało w Polsce, a już w niedzielę Lotnisko Chopina w Warszawie zaczęło ostrzegać graczy, by zachowali szczególną uwagę podczas poszukiwania wirtualnych stworków na terenie lotniska.

"Na cmentarzach, w szpitalach i parkach"

Gra wzbudziła kontrowersje i sprawiła sporo problemów mieszkańcom Ameryki. Najpierw pojawiła się historia z Waszyngtonu, gdzie w Muzeum Holocaustu gracze szukali pokemonów. Władze placówki zaapelowały nawet do twórców gry, że nie jest to odpowiednie miejsce do takiej zabawy. "Washington Post" przytoczył wówczas wypowiedź 37-latki, która po prostu stwierdziła, że "chce złapać je wszystkie".

Z kolei w stanie Wyoming 19-latka podczas poszukiwania pokemonów została poprowadzona przez aplikację nad brzeg rzeki. – Zobaczyłam coś w wodzie. Musiałam przypatrzeć drugi raz, wtedy uświadomiłam sobie, że to ciało – mówiła dziewczyna.  Policja ustaliła, że zwłoki przebywały w wodzie mniej niż 24 godziny.

Aplikacja nie bierze pod uwagę, że pewne miejsca mogą być same z siebie niebezpieczne - wirtualne stworki pojawiają się gdzie popadnie: na cmentarzach, w szpitalach, parkach. I zostało to wykorzystane przez przestępców. Korzystając z dostępnych w grze "wabików" na pokemony, które rozrzucają w wirtualnej rzeczywistości, sprawiają, że te zjawiają się częściej w pewnych miejscach.

W ten sposób nieświadomy niczego gracz trafia na odludne miejsce, gdzie oprócz pokemona czeka na niego uzbrojony bandyta. Policja w stanie Missouri wystosowała oficjalny apel, by gracze po prostu na siebie uważali i zachowali czujność, zwłaszcza, że poszukiwanie pokemona wymaga często zerkania w ekran smartfona.

Chęć złapania rzadkiego okazu świetnie obrazuje film, który ostatnio robi furorę w internecie. Na nagraniu widać jak liczone w setkach tłumy ludzi wbiegają w pośpiechu do nowojorskiego Central Parku.