Sprawa 18-latka z Dijon rozpoczęła się od zawiadomienia, które złożył na policję jego sąsiad. Mężczyznę zaniepokoiła nazwa sieci, wykrywanej przez jego komputer. Jak twierdził, mogła ona sugerować, że w okolicy działa zwolennik dżihadystów, dlatego też postanowił zgłosić władzom ten fakt.
Policja odebrała jego zgłoszenie bardzo poważnie i we współpracy z operatorem sieci zidentyfikowała osobę, do której należała sieć. – Sprawdzono jego Twittera, Instagrama, komputer oraz telefon – relacjonowała w rozmowie z francuskimi mediami Karima Manhouli, adwokat chłopaka. Śledczy nie znaleźli jednak innych dowodów mogących wskazywać na powiązania 18-latka z tzw. Państwem Islamskim.
Chłopak twierdził, że nie było jego intencją promowanie terroryzmu. Nie umiał jednak wytłumaczyć przed sądem, czemu zdecydował się na użycie akronimu Daesh. W czwartek zapadł wyrok w jego sprawie. 18-latek został skazany na 100 godzin prac społecznych. Ponieważ jednak odmówił ich wykonywania, karę zmieniono na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu.