Dziennikarz relacjonował zatrzymanie Andżeliki Borys w TVN24. Rozmowę przerwała milicja

Dziennikarz relacjonował zatrzymanie Andżeliki Borys w TVN24. Rozmowę przerwała milicja

Funkcjonariusze milicji tłumiący protesty w Mińsku
Funkcjonariusze milicji tłumiący protesty w MińskuŹródło:Newspix.pl / ABACA
Szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys została we wtorek zatrzymana przez milicję. Jej zatrzymanie na antenie TVN24 komentował dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Poczobut. Pozostając cały czas na linii, został wylegitymowany przez milicję.

We wtorek 23 marca Andrzej Poczobut, dziennikarz i członek Zarządu Głównego Polaków na Białorusi, poinformował na Twitterze, że milicja zatrzymała Andżelikę Borys, szefową organizacji. Borys została przewieziona na komisariat, pod którym zebrali się działacze polskiej mniejszości.

„Milicja mnie zatrzymuje”

Pod komisariatem znalazł się także Andrzej Poczobut, do którego zadzwonili dziennikarze TVN24, prosząc go o komentarz. Jednak już po chwili, rozmowa została przerwana.

Przepraszam, milicja, prawdopodobnie zaraz mnie zatrzymają – stwierdził Poczobut. – Tak słucham państwa – powiedział i kontynuował rozmowę z funkcjonariuszami.

Wtedy prowadząca „Fakty po południu” na antenie TVN24 dziennikarka Justyna Kosela stwierdziła, że są problemy z dźwiękiem. Zapytała, czy dziennikarz może powtórzyć.

Milicja mnie zatrzymuje – stwierdził Poczobut i kontynuował rozmowę z milicjantami

Rozmowę cały czas transmitowano na antenie TVN24, ale była chaotyczna i w dużej mierze niewyraźna. Poczobut tłumaczył, że jest tu w sprawie Andżeliki Borys. Milicjanci pytali go o dokumenty, na co odpowiedział, że ma paszport i potwierdził, że jest obywatelem Białorusi.

W końcu słychać było sygnał zerwanego połączenia. – To była próba rozmowy z Andrzejem Poczobutem z niespodziewanym finałem – mówiła dziennikarka TVN24. – W pewnym momencie Andrzej Poczobut przerwał naszą rozmowę, mówiąc, że właśnie legitymuje go milicja – dodała.

Poczobut: Zareagowali, bo rozmawiałem przez telefon po polsku

Po kilku minutach udało się przywrócić połączenie z Andrzejem Poczobutem.

W momencie, jak zaczęliśmy rozmawiać, to wyszła milicja z budynku i chcieli, żebym przerwał rozmowę. Wylegitymowali mnie – tłumaczył Poczobut. – Myślałem, że zatrzymają, ale dzięki panu Bogu tylko wylegitymowali – dodał.

Jest pan bezpieczny? – pytała dziennikarka.

Jestem na Białorusi, więc jak to na Białorusi... Milicja jest jakieś 20 metrów ode mnie teraz. Są ludzie ze Związku Polaków, a teraz do budynku wchodzi konsul Andrzej Raczkowski dowiedzieć się o los Andżeliki Borys – opisywał dziennikarz. – Milicjanci, którzy mnie wylegitymowali, nie chcieli nic powiedzieć na jej temat – dodał.

Poczobut podkreślił, że wylegitymowano tylko niego, dlatego że rozmawiał przez telefon i mówił o sprawie Andżeliki Borys.

Rozmawiałem przez telefon, rozmawiałem w języku polskim. Rozumiem, że na to zareagowali – wytłumaczył.

„Pod komisariatem mogą stać tylko najbliżsi krewni”

Po pewnym czasie Poczobut poinformował na , że milicja pod groźbą zatrzymania, kazała wszystkim odejść spod komisariatu.

„Funkcjonariusze OMONu poinformowali, że stać przed.komisariatem mogą tylko krewni. I to tylko ci z najbliższej rodziny. Grożą zatrzymaniem. Zaparkowałem samochód tuż przed komisariatem, wiec teraz siedzę w swoim samochodzie. Na komisariat wszedł adwokat pani Borys” – poinformowała Poczobut.

twitter

Chwile wcześniej Poczobut pokazał też wyjście z komisariatu konsula RP Andrzeja Raczkowksiego. Jednak nie ujawniono mu przyczyn zatrzymania działaczki.

twitterCzytaj też:
Strzelanina w supermarkecie w Kolorado. Zatrzymano 21-latka podejrzanego o zamordowanie 10 osób

Źródło: TVN24 / Wprost.pl