Łuk triumfalny lub Bastylia

Łuk triumfalny lub Bastylia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bez względu na to, kto wygra w wyborach, we Francji dojdzie do rewolucji.
Sarkozy i Royal są niemal równolatkami, ale ich debata wyglądała tak, jakby „Sarko" był od „Sego” co najmniej dziesięć lat starszy. Przypominało to trochę pojedynek bokserski starego czempiona z młodym pretendentem. Royal nacierała, starała się wykorzystać swoją szybkość i lepszą pracę nóg, zasypywała Sarkozy’ego masą ciosów. Ten zaufał swojej rutynie. Wiedział, że uderzenia rywalki nie są na tyle silne, aby mogły go znokautować, więc tylko się osłaniał i czekał na okazję do kontrataku. Nie udało mu się wyprowadzić ciosu, który ściąłby Royal z nóg – ta była zbyt czujna, aby mu na to pozwolić. Pojedynek wydawał się wyrównany, jednak sędziowie (czyli widzowie, którzy oglądali debatę) orzekli, że minimalnie wygrał Sarkozy.

Jednak nie poziom debaty był tutaj najważniejszy, lecz jej temperatura. Obie strony nacierały na siebie z niewiarygodną pasją, w ich rozmowie co chwila padało sakramentalne „proszę mi nie przerywać", oboje przerzucali się bon motami typu „niemoralność polityczna”. Atmosfera tej debaty nie była sztuczna, lecz świetnie oddawała klimat całej kampanii wyborczej. Już dawno żadne wybory nie wzbudzały tyle emocji, co teraz. Najlepiej świadczy o tym frekwencja wyborcza, karty do urn wrzuciło aż 84 proc. Francuzów. Zaangażowanie zwykłych obywateli w te wybory świadczy, że po nowym prezydencie oczekują oni czegoś wyjątkowego, nowej jakości. Jeśli mu się uda, w Paryżu Francuzi zbudują mu nowy łuk triumfalny. Ale jeśli zawiedzie, możemy spodziewać się rewolty na miarę zdobycia Bastylii.