Tak trzymać!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ukazały się dwa artykuły na temat szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka. „Newsweek” napisał, że od śledztwa w sprawie interesów Zygmunta Solorza w Elektrimie odsunięto oficera ABW. Dla niewtajemniczonych: Krzysztof Bondaryk był zatrudniony w kilku spółkach związanych z właścicielem Polsatu, był też doradcą prezesa Elektrimu Piotra Nurowskiego. Z kolei „Rzeczpospolita” ujawniła kulisy gigantycznej afery przemytniczej, w której miał postawione zarzuty brat Krzysztofa Bondaryka. Śledztwo w tej sprawie nadzorował prokurator Sławomir Luks, który właśnie został odwołany ze stanowiska prokuratora apelacyjnego w Białymstoku.
Czy po tych publikacjach nastąpiło medialne „trzęsienie ziemi"? Czy czołowi żurnaliści z mediów elektronicznych zapytali szefa ABW lub służby prasowe Agencji o poruszone w artykułach sprawy? Jak widać i słychać – poza Informacyjną Agencją Radiową nikt się tym nie zainteresował. Nie ma komentarzy sprzed siedziby ABW, nie ma polityków w studio, którzy na  bieżąco informowaliby na temat co najmniej dziwnych powiązań szefa ABW.

Nie ma też chociażby śladowych informacji na paskach ukazujących się u dołu ekranu. Po raz kolejny media milczą, gdy ukazuje się krytyczna informacja o obecnym  szefie ABW. Jedynym wyjątkiem były „Wiadomości", które kilka dni temu zrobiły solidny materiał o Bondaryku przy okazji pytań dotyczących szefa ABW, które prezydent Lech Kaczyński zadał premierowi Donaldowi Tuskowi.

To zbiorowe milczenie, a właściwie otępienie, nie dziwi -  podobna atmosfera panowała wtedy, gdy kilka tygodni temu „Wprost" napisał o tajnym śledztwie prowadzonym przez warszawską prokuraturę, w którym pojawia się nazwisko Bondaryka. Okazało się, że są świadkowie, którzy zeznali, że obecny szef ABW w czasie, gdy pracował w firmie telefonii komórkowej polecił skopiować tajne dane dotyczące osób, którymi interesowały się służby specjalne. Sprawę „pociągnęła” tylko „Rzeczpospolita” i na tym się skończyło.

A teraz wyobraźmy sobie, że ukazują się wspomniane artykuły, tylko w miejsce nazwiska Krzysztofa Bondaryka pojawia się nazwisko Bogdana Święczkowskiego, szefa ABW w rządach PiS. Już widzę, jak na żywo są łączenia z różnych miejsc w kraju, łącznie z miejscem urodzenia Święczkowskiego  i z jego bliższymi i dalszymi sąsiadami. W niezależnych studiach radiowych i telewizyjnych politycy opozycji na żywo komentują „niewyobrażalny skandal", a Stefan Niesiołowski wespół z Julią Piterą wzywa Święczkowskiego do dymisji.

A dziś wszystko zostało wyciszone. Media nie zajmują się niepotrzebnymi awanturami, wokół służb specjalnych zapanował spokój , który niedawno zapowiedział premier Donald Tusk. A koledzy-dziennikarze skwapliwie skorzystali z tego apelu. Tak trzymać – nie czas na awanturnictwo!