Parlament Studentów zwrócił się do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego z pytaniem, czy studenci mogą nagrywać egzaminy. Z pozoru pomysł wydaje się kuriozalny. Dla studentów może okazać się jednak skuteczną bronią przed ściągającymi od nich haracz uczelniami.
Studenci nie zgłaszaliby podobnych postulatów gdyby niektórzy profesorowie, w źle pojętej trosce o finanse uczelni, nie oblewali ich na egzaminach dla zasady. Czyli nie ze względów merytorycznych, lecz po to, aby student musiał przystępować do odpłatnych poprawek albo powtarzał rok i rok dłużej płacił za naukę. W tym kontekście studenci słusznie przywołują przykład wprowadzenia rejestrowanych egzaminów dla ubiegających się o prawo jazdy. Kursanci mieli podobny problem: z byle powodu oblewali i dzięki temu do kas szkół nauki jazdy wpływały kolejne pieniądze.
Na niektórych kierunkach studiów, zwłaszcza artystycznych, obrony prac magisterskich są otwarte. Każdy może się im przysłuchiwać. W ten sposób spada do minimum prawdopodobieństwo nieobiektywnej oceny przygotowania kandydata do tego tytułu. Także obrona pracy doktorskiej odbywa się przy udziale publiczności. Jawność opłaca się również samym nauczycielom. Rejestrowanie egzaminu może im pomóc bronić swoich racji przed komisją odwoławczą.
Na niektórych kierunkach studiów, zwłaszcza artystycznych, obrony prac magisterskich są otwarte. Każdy może się im przysłuchiwać. W ten sposób spada do minimum prawdopodobieństwo nieobiektywnej oceny przygotowania kandydata do tego tytułu. Także obrona pracy doktorskiej odbywa się przy udziale publiczności. Jawność opłaca się również samym nauczycielom. Rejestrowanie egzaminu może im pomóc bronić swoich racji przed komisją odwoławczą.