"Przyjmując zaproszenie pół roku temu nie przypuszczałam, że impreza ta będzie odbywać się w tak dramatycznych okolicznościach. Wierzyłam w to, że będzie to doskonałą okazją by zwrócić oczy całego świata na Chiny, gdzie prawa człowieka łamane są codziennie od wielu lat" - można przeczytać w oświadczeniu napisanym przez piosenkarkę.
34-letnia kompozytorka podkreśla polityczny charakter całego przedsięwzięcia i jest rozczarowana, że sportowe święto nabiera całkowicie innego zabarwienie.
"Pokojowe manifestacje antychińskie i protybetańskie przeradzają się w brutalne starcia z policją, a sportowcy są poddawani próbom manipulacji ze strony polityków. Czuję się zbulwersowana widokiem Tybetańczyków przyduszonych brutalnie do asfaltu przez policjantów w Londynie" - oświadczyła Reni Jusis.
"Mam nadzieję, że zawodnicy swoją postawą w Pekinie wskrzeszą ideę igrzysk, a świat także po sierpniowym święcie będzie tak mocno angażował się w sytuację polityczną w Chinach" - dodała. Reni Jusis jest jednak zdania, że "warto było dać Chinom taką szansę".
ab, pap