Przepis na patologię

Przepis na patologię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niedawno byłem świadkiem zaskakującej sceny. Moja znajoma, która parę tygodni temu została mamą, poszła się zarejestrować w stosownym urzędzie, aby otrzymywać zasiłek (ona i jej mąż nie pracują).
Sympatyczna urzędniczka wyliczyła więc kwotę podstawową: bodaj 650 złotych miesięcznie. Następnie zapytała, czy ojciec dziecka nadużywa alkoholu i czy bije żonę. Okazało się, że nie. - Bo gdyby pił to jeszcze miałaby pani 300 złotych dodatkowo, a gdyby panią bił to jeszcze 350 - wyjaśniła urzędniczka mojej znajomej. Tak więc, gdyby mąż mojej znajomej był pijakiem, który znęca się nad rodziną, to od państwa dostawaliby oboje nie 650 a 1300 złotych miesięcznie. Wychodzi na to, że państwo zachęca mężów, aby pili i bili swoje żony i wycenia taką postawę na 650 złotych miesięcznie.
 
Urzędnicy państwowi postanowili także utrudnić życie swoim najmłodszym obywatelom. Dowodem tego są idiotyczne, zupełnie nieuzasadnione przepisy dotyczące przedszkoli. W myśl polskiego prawa, przy zapisach do przedszkoli pierwszeństwo mają dzieci z rodzin rozwiedzionych. O miejsca w przedszkolach dzisiaj trudno, więc zrozpaczeni rodzice biorą fikcyjne rozwody, aby ich dziecko mogło pójść do przedszkola. W statystykach zastraszająco wzrasta więc liczba rozwodów, a księża, politycy i działacze społeczni alarmują, że polska rodzina przechodzi kryzys.
 
Są oczywiście rodzice, którzy wolą swoje dzieci zapisać do prywatnego przedszkola. Tyle, że i tutaj państwo wprowadza absurdalne przepisy. Na właściciela takiej placówki państwo nakłada mnóstwo wymagań co do np. wielkości podwórka, wyposażenia placu zabaw itp. zamiast zostawić to rodzicom, którzy najlepiej ocenią, czy chcą posyłać dziecko do takiej placówki. Restrykcyjne przepisy sprawiają, że założenie przedszkola wymaga gigantycznych inwestycji (za co koniec końców płacą oczywiście rodzice). Do tego częste zmiany regulacji  prawnych sprawiają, że nie opłaca się inwestować, bo nie wiadomo, czy kolejne przepisy za jakiś czas nie nałożą innych wymagań. Tak więc państwo w trosce o dzieci i rodzinę paradoksalnie robi wszystko, aby maluchom utrudnić życie i rozbić ich rodziny.