Polscy piłkarze ręczni w półfinałach MŚ

Polscy piłkarze ręczni w półfinałach MŚ

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy piłkarze ręczni awansowali do półfinału mistrzostw świata, które odbywają się w Chorwacji. W decydującym meczu podopieczni trenera Bogdana Wenty pokonali w Zadarze Norwegię 31:30 (14:14) i zajęli drugie miejsce w tabeli końcowej grupy II rundy zasadniczej turnieju finałowego MŚ.
Zwycięskiego gola zdobył na sześć sekund przed końcową syreną Artur Siódmiak.

Polska: Sławomir Szmal, Adam Malcher - Artur Siódmiak 3, Bartłomiej Jaszka 1, Krzysztof Lijewski 1, Patryk Kuchczyński 4, Karol Bielecki 5, Damian Wleklak 2, Bartosz Jurecki 3, Mariusz Jurasik 4, Michał Jurecki, Tomasz Tłuczyński 3, Marcin Lijewski 4, Rafał Gliński 1.

Norwegia: Steinar Ege, Ole Erevik - Stian Fredrik Vatne 1, Frank Loke 2, Lars Erik Bjornsen 1, Bjarte Myrhol 2, Havard Tvedten 7, Erlend Mamelund 3, Kristian Kjelling 8, Vegard Samdahl 6.

Kary: Polska - 6, Norwegia 8 min.

Sędziowali Lazaar i Reveret (obaj Francja).

Widzów: 2500.

Polska drużyna dokonała rzeczy praktycznie niemożliwej. Kiedy na niecałe dwie minuty przed końcem Norwegowie prowadzili 30:28 chyba nawet najwięksi optymiści nie liczyli na tak wspaniałe rozwiązanie.

Gdy Mariusz Jurasik, a po nim Rafał Gliński doprowadzili do wyrównania 30:30 w dalszym ciągu Polacy byli za burtą mistrzostw. Remis premiował awansem do półfinału ...Niemców, którzy bronili tytułu mistrzowskiego. To spowodowało, że niezadowoleni z wyniku byli także Norwegowie i na 15 sekund przed końcem, gdy byli w posiadaniu piłki, postanowili wycofać bramkarza. Ponieważ o czas dla drużyny poprosił norweski szkoleniowiec, jak się potem okazało najbardziej skorzystali na tym "biało-czerwoni". Trener wicemistrzów świata Bogdan Wenta tłumaczył swoim zawodnikom "15 sekund, oni ściągają bramkarza, przerywamy, będzie pusta bramka, spokojnie, spokojnie - mamy dużo czasu".

Tak też się stało. Jeden ze Skandynawów zgubił piłkę, którą przejął Artur Siódmiak - Polak przymierzył i wykonał celny rzut przez całe boisko. 31:30 i szał radości w polskiej ekipie. Niektórzy całowali boisko, inni rzucali się sobie w objęcia, wreszcie na parkiecie powstała góra z ułożonych jeden na drugim zawodników.

"Gdy Norwegowie prowadzili w końcówce widziałem, że u niektórych naszych zawodników na ławce już pojawiały się łzy w oczach. Jednak dopisało nam trochę szczęście i dokonaliśmy czego, co wydawało się nieprawdopodobne. Cuda czasami się zdarzają" - powiedział po meczu Bogdan Wenta, dodając że polska federacja powinna zagwarantować Arturowi Siódmiakowi dożywotnią pensję.

Mecz od początku był bardzo zacięty i toczył się bramka za bramkę. Żadnej z drużyn nie udawało się uzyskać większej przewagi. W polskiej bramce bardzo dobrze spisywał się Sławomir Szmal, ale koledzy w polu stanowczo zbyt często tracili piłkę po prostych błędach.

Przed przerwą w polskiej drużynie punktowało aż dziewięciu zawodników (najwięcej Kuchczyński, który zaliczył w tym okresie cztery gole). W drugiej połowie odnaleźli się wreszcie Karol Bielecki i Mariusz Jurasik - obaj zdobyli po cztery bramki (ten pierwszy w pierwszej części dorzucił jeszcze jedną). Nie było więc zdecydowanego lidera w tej ekipie w odróżnieniu od Skandynawów, których głównymi atutami była gra Kjellinga i Tvedtena. Na szczęście dla Polaków zwłaszcza ten pierwszy miał sporo nieudanych prób, w czym zasługa przede wszystkim Sławomira Szmala, który w podsumowaniu meczu stwierdził m.in. "to był cud".

Po przerwie sytuacja na boisku niewiele się zmieniała, chociaż Norwegowie korzystając z dość częstych błędów (m.in. niecelne podania) rywali w 49. min uzyskali największą, trzybramkową przewagę - 24:21. Do remisu doprowadził dopiero na pół minuty przed końcową syreną Gliński.

Potem Siódmiak zdobył "najważniejszą bramkę w życiu" - jak sam opisał swój wyczyn niekwestionowany bohater spotkania.

W półfinale rywalem Polaków będą gospodarze turnieju - Chorwaci. Spotkanie zostanie rozegrane w Zagrzebiu, w piątek o godz. 20.30.

pap, keb

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!