Holandia: pobito polskich kierowców

Holandia: pobito polskich kierowców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwóch polskich kierowców pracujących dla firmy transportowej Schavemaker zostało pobitych w Hazeldonk w Holandii, gdy prowadzili akcję strajkową wobec swego pracodawcy - spółki-córki firmy Schavemaker, zarejestrowanej w Polsce.
Jak wyjaśniła I sekretarz Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Hadze Renata Kowalska, do incydentu doszło, gdy właściciel firmy holenderskiej próbował zmusić kierowców do przerwania akcji protestacyjnej. Prowadzili ją, dołączając się do strajku prowadzonego przez ich kolegów w Polsce.

Kierowcy okupowali samochody należące do firmy-córki przedsiębiorstwa holenderskiego i odmówili wykonywania pracy. Właściciel firmy holenderskiej wezwał osobników, którzy w trakcie interwencji poturbowali Polaków.

Przedstawicielka ambasady podkreśliła, że większość kierowców została źle potraktowana, lecz nie pobita. Dwóch ucierpiało "w sposób widoczny". Jeden skorzystał z opieki ambulatoryjnej i został już zwolniony ze szpitala.

Zaznaczyła przy tym: "była to niewątpliwie brutalna akcja z użyciem przemocy fizycznej, natomiast na skutek tej akcji nikt nie doznał ciężkich obrażeń ciała".

Na miejsce zdarzenia po interwencji konsulatu przybyła policja, która przesłuchała poszkodowanych. Czterech mężczyzn, którzy atakowali Polaków, zostało aresztowanych. Zatrzymano także właściciela firmy. Na prośbę ambasady przybył na miejsce przedstawiciel holenderskich związków zawodowych.

"Jeśli władze holenderskie na podstawie prowadzonego śledztwa uznają, że jest materiał wystarczający, by prowadzić dalsze postępowanie karne, będzie one dalej podjęte" - zaznaczyła Renata Kowalska.

"Kierowcy, którzy od przedstawicielki firmy w Polsce otrzymali dokumenty o zwolnieniu z pracy, jadą do kraju. Pracodawca przysłał po nich samochody osobowe, którymi chcą wracać" - powiedziała przedstawicielka ambasady.

Wyjaśniła też, że nie jest jasne, kim są sprawcy pobicia Polaków, określani przez niektóre media jako ochroniarze. "Niewątpliwie były to osoby zaproszone do przedsiębiorstwa przez właściciela firmy (...) w celu spacyfikowania polskich kierowców" - powiedziała.

Przedstawiając okoliczności akcji protestacyjnej, Kowalska tłumaczyła PAP, że kierowcy postanowili dołączyć się do strajku prowadzonego przez ich kolegów w Kątach Wrocławskich.

"Uznali, że mimo iż znajdują się poza Polską, że wykonują obowiązki służbowe w Holandii, powinni się do akcji protestacyjnej przyłączyć" - powiedziała. Uważając, że prowadzą legalną akcję strajkową, odmówili wydania pojazdów, za które odpowiadali, i wykonywania pracy. Auta należały do polskiej firmy.

Obie firmy - holenderska i polska - są odrębnymi podmiotami; pierwsza jest zarejestrowana w Bredzie, a druga w Polsce. Strajkujący kierowcy byli zatrudnieni w polskim przedsiębiorstwie.

Przedstawicielka ambasady zastrzegła: "Mamy wątpliwości co do tego, czy w ogóle taka praktyka zatrudniania, jaką stosowała ta firma, jest zgodna z prawem. Będziemy chcieli też poprosić o stanowisko holenderską inspekcję pracy".

Kierowcy otrzymali dokumenty z Polski informujące o dyscyplinarnym zwolnieniu z pracy. Powiedzieli, że zostali przymuszeni, by potwierdzić na piśmie odbiór tych dokumentów. Po powrocie do kraju chcą przy pomocy związków zawodowych i przed sądem pracy domagać się anulowania zwolnień i przywrócenia ich do pracy.

Przedstawicielka ambasady zaznaczyła, że "element holenderski" sprawy "nie może pozostać niezakończony". Polska placówka będzie zabiegać o dalsze informacje od tutejszych służb w sprawie incydentu.

pap, keb