Konstruktorzy pracowali wiele miesięcy, by doprowadzić działo do stanu sprzed ponad 60 lat. Prace - prowadzone pod kierownictwem kapitana Tomasza Ogrodniczuka, kustosza Muzeum Broni Pancernej, prowadzone były w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych S.A. w Poznaniu. - StuG wyjechał i wystrzelił, ale nie dotarł na plac - tak to już jest z tymi zabytkowymi pojazdami. Dużo serca w niego włożyliśmy, dużo pracy, do dnia dzisiejszego wszystko funkcjonowało. Ale przecież zdarzają się i takie sytuacje, że nowy pojazd ma awarię tuż po opuszczeniu fabryki - powiedział Ogrodniczuk. - Wysiłek przy rekonstrukcji był ogromny. Nikt na złotówki tego nie przeliczał, a gdyby chciał przeliczyć, to byłyby to niebotyczne kwoty. Jeszcze wczoraj dokonywaliśmy pewnych usprawnień maszyny, widocznie trzeba będzie zorganizować kolejny pokaz, by StuG przejechał całą zaplanowaną trasę - dodał.
PAP, arb