Chińskie lizaki grożą poparzeniem

Chińskie lizaki grożą poparzeniem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do Polski trafiło około 400 tys. sztuk chińskich lizaków Glow Pop, które stały się hitem dzięki świecącym patyczkom. Okazało się jednak, że ze złamanych patyczków wycieka płyn, którym troje dzieci w wieku 9 - 10 lat z Gdańska i Wąbrzeźna podrażniło sobie oczy.
Niestety większość lizaków została już sprzedana. - Nie wrócił do nas nawet procent ogólnej liczby lizaków, które wysłaliśmy dystrybutorom - mówi Robert Bikiewicz, właściciel gdańskiej firmy importującej chińskich lizaki.
Według Bitkiewicza lizaki posiadały dokumenty pozwalające na ich sprzedaż w Unii Europejskiej. Jednak nie jest to przekonujące tłumaczenie.

- Zarówno artykuły żywnościowe, jak i przemysłowe powinny być regularnie badane, jednak dopiero na etapie sprzedaży, a nie wprowadzania ich do obrotu. Mamy tu do czynienia ze złamaniem zasady zdrowego rozsądku - podkreśla epidemiolog. - Gdy towar trafia na rynek, do badania przeznaczana jest partia dobrej jakości. Wyrób dostaje certyfikat, który obejmuje następne partie. A ich skład już znacząco różni się od pierwowzoru i to na niekorzyść - tłumaczy dr Zbigniew Hałat, epidemiolog i były główny inspektor sanitarny.

- Gdy nie mamy pewności, że towar jest nieszkodliwy, zakładamy, że jest szkodliwy - mówi Jan Bondar. Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. - Importer z Gdańska nie przedstawił dokumentów, które gwarantowałyby bezpieczeństwo substancji fluorescencyjnej. Groźny dla zdrowia wyrób musi zostać zutylizowany.

dziennik łódzki/ ks