Kim oni są?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podróże rzeczywiście kształcą – przekonałem się o tym ostatnio przemierzając nasz piękny kraj pociągiem o kryptonimie TLK. I wcale nie chodzi o to, że jazda pociągiem skłania do refleksji nad egzystencjalnym pytaniem: dlaczego Tanie Linie Kolejowe wcale nie są tanie, ani o odkrycie, że z TLK jest dalej do TGV niż z Warszawy do Paryża. Chodzi o coś znacznie ważniejszego.
Podczas ostatniej podróży pociągiem stałem się mimowolnym słuchaczem bardzo ciekawej konwersacji między dwoma młodymi dziewczynami, które – jak się okazało – na co dzień zajmują stanowiska średniego szczebla w salonach pewnej sieci (mniejsza o nazwę), zajmującej się dystrybucją prasy, książek, płyt i tego typu akcesoriów. Co ciekawe, mimo że Polska znajduje się obecnie na kolejnym zakręcie dziejowym pomiędzy rosyjsko-niemieckim kondominium, a maszerującym z pochodnią Jarosławem Kaczyńskim, owe obywatelki naszego państwa zdawały się być tego nieświadome. Nie rozmawiały bowiem ani o pełzającym faszyzmie, ani o katastrofie smoleńskiej, ani o rosyjskich spiskach, ani nawet o Komisji Majątkowej czy zapłodnieniu in vitro. Rozmawiały o swojej pracy. I okazało się to bardzo pouczające.

Bardzo szybko okazało się, że o ile one są profesjonalistkami w każdym calu, które i klientowi potrafią pomóc, i nadgodziny chętnie wezmą – to wokół nich są sami sabotażyści, ludzie o (nazwijmy to delikatnie) ograniczonych możliwościach umysłowych i nieudacznicy, którzy sprawiają, że ich cenna praca idzie w dużej mierze na marne. Jest więc szef, który tnie koszty oszczędzając na podwyżkach, nie wiedząc, że syty pracownik to efektywny pracownik. Są koledzy z innych salonów sprzedaży, którzy uparcie odmawiają udzielania jakiejkolwiek pomocy. Są koleżanki, które nie znają alfabetu (sic!) więc nie potrafią uporządkować książek na półkach. Generalnie obraz nędzy i rozpaczy, w którym dwie rozmówczynie utkwiły i mimo usilnych starań nie są w stanie naprawić wszystkich błędów popełnionych przez tych strasznych „onych".

I wtedy mnie olśniło. Przecież wszystkie nasze problemy to – jakby nie patrzeć – wina tajemniczej szajki „onych". „Oni" działają na każdym szczeblu – być może w salonach sprzedaży przyuczają się do fachu, a potem wypływają na szerokie wody destrukcji i bylejakości ciągnąc nas wszystkich na dno. To „oni" markują pracę, kiedy my urabiamy się po łokcie. To „oni” wyłudzają rozmaite świadczenia – kiedy my uczciwie płacimy podatki. To „oni” łamią przepisy ruchu drogowego, podczas gdy my już na kilometr przed nakazem ograniczenia prędkości zwalniamy profilaktycznie do „pięćdziesiątki”. To „oni” nadużywają alkoholu, podczas gdy my, co najwyżej, degustujemy. To „oni” kradną – podczas gdy my musimy być zaradni. No i – last but not least – to „oni" rządzą – chociaż my wybieramy kogoś zupełnie innego.

Podróże kształcą, ale pozostawiają też w sercu pewien niepokój. Mnie np. dręczy teraz pytanie: kim „oni" tak naprawdę są?