Kowalczyk: nie miałam dość siły

Kowalczyk: nie miałam dość siły

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sprincie techniką dowolną, pierwszych zawodach narciarskich mistrzostw świata w Oslo, Justyna Kowalczyk zajęła piąte miejsce. Od tej samej lokaty przed rokiem rozpoczęła zmagania w igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Później zdobyła trzy medale.
Na trasie w Holemnkollen nie brakowało dramatycznych wydarzeń. Za przykład może posłużyć upadek w ćwierćfinale srebrnej medalistki poprzednich mistrzostw Amerykanki Kikkan Randall, która ostatecznie zajęła 26. miejsce. Zdaniem Kowalczyk, to są właśnie uroki sprintów.

Kowalczyk piąta w sprincie

- Było bardzo nerwowo, bo każdy jest w stu procentach zmobilizowany i nikt nie chce odpuścić. A jak dwie osoby na jakimś zakręcie nie chcą odpuścić, to najczęściej za chwilę leżą na śniegu. My jesteśmy tylko ludźmi i czasem nam nerwy nie wytrzymują. Ważne, że nigdzie nie upadłam, nikt mi kijka nie złamał, bo były faworytki, które w ten sposób swoje szanse na medal straciły. Prawda jest taka, że gdyby nie te emocje, sprinty nie budziłyby takiego zainteresowania - podkreśliła narciarka z Kasiny Wielkiej.

Również finał miał swoją dramaturgię. Polka przez chwilę prowadziła, a o trzecim miejscu Słowenki Petry Majdic zadecydowała dopiero fotokomórka. Wygrała Norweżka Marit Bjoergen, przed Włoszką Arianną Follis. - Kiedy tylko wyszłam na prowadzenie, dziewczyny natychmiast bardzo mocno zaatakowały. Po prostu nie miałam dość siły. Nie potrafiłam tak szybko biec jak Marit. Ale i tak ogólnie dziś wydarzyło się dla mnie bardzo dużo dobrego - oceniła trzykrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli za triumf w PŚ.

Polka nie jest specjalistką od sprintu techniką dowolną. Do tej pory w tej konkurencji na wielkich imprezach jej najlepszym wynikiem było 31. miejsce na mistrzostwach świata w Val di Fiemme w 2003 roku. Kowalczyk przyznała, że bardzo ją cieszy, że poprawiła się, bo być może za trzy lata podczas igrzysk w Soczi w sprincie już nie wystartuje. Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego nie byłaby jednak sobą, gdyby nie myślała o jeszcze lepszym rezultacie. - Jasne, że jak się stoi na starcie finału, to chce się coś więcej, chce się medalu, ale zawodniczki, z którymi przegrałam to sprinterskie gwiazdy - podsumowała.

Kolejny start Kowalczyk - w sobotę. O godz. 11.30 rozpocznie się bieg łączony na 15 km (7,5 km techniką klasyczną plus 7,5 km techniką dowolną). W Vancouver w tej konkurencji zdobyła brązowy medal.

zew, PAP