- To ma ogromny wpływ pozytywny na pacjentki - np. ciężarne unieruchomione w łóżku mają możliwość, żeby te swoje emocje przelać na papier, panie po ciężkich operacjach chirurgicznych tańczą - to specyficzny, ale niezwykle istotny rodzaj ruchu. Właściwie każdy pacjent potrzebuje w szpitalu czegoś jeszcze oprócz samego leczenia, bo leczenie pacjenta to nie jest tylko leczenie ciała, ale i duszy. Emocje są czymś ulotnym, trudnym do policzenia, a przecież teraz wiele mówi się o tym, że stan emocjonalny chorego ma wpływ na czynność jego układu immunologicznego czy system nerwowy, a przez to pośrednio na fizyczne, mierzalne efekty leczenia - mówi o oryginalnej terapii prof. Anita Olejek. Jej zdaniem braki polskich szpitali w tym zakresie wynikają też z mizerii finansowej. W Bytomiu prowadzący zajęcia działają charytatywnie.
Koordynująca zajęcia Dorota Siebiata-Tomczyk podkreśla, że dominującą reakcją na przyjście do szpitala jest lęk. - Kiedy pacjentka przychodzi do szpitala, badam poziom jej lęku, jeśli się zgodzi. Potem robię wszystko, żeby go obniżyć poprzez terapię, ale też poprzez edukację. Polecam przede wszystkim choreoterapię - sympatyczna, jest możliwość kontaktu z innymi pacjentkami, a jednocześnie poprzez zabawę i ruch pacjentka się otwiera - wyjaśnia.PAP, arb