"Chopin" może wypłynąć z aresztu

"Chopin" może wypłynąć z aresztu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawnicy reprezentujący właściciela kutra "Nova Spero" zgodzili się na zdjęcie aresztu z polskiego żaglowca STS "Fryderyk Chopin" w zamian za gwarancję zabezpieczenia ich roszczeń przez armatora.
W tej sytuacji realna staje się możliwość wypłynięcia „Fryderyka Chopina" z portu w Falmouth jeszcze w piątek wieczorem. - Mamy potwierdzenie strony roszczeniowej, że pismo, w którym godzi się na uwolnienie "Chopina" z aresztu zostało przekazane urzędnikowi sądu morskiego, tzw. marshalowi - powiedziała Katarzyna Zając, rzeczniczka armatora, firmy 3Ocean. 

Wcześniej sąd orzekł, że nie widzi przeszkód uchylenia aresztu, jeśli strona roszczeniowa na to przystanie. - Na sto procent o zdjęciu aresztu będzie wiadomo, gdy urzędnik sądowy postawi nogę na pokładzie. Wszystko zależy od szybkości działania marshala i jego biura - dodała rzeczniczka 3Ocean.

Drogie holowanie

Kuter "Nova Spero" odholował "Fryderyka Chopina" do kornwalijskiego portu Falmouth 29 października 2010 r., gdy w czasie rejsu na Karaiby przy sztormowej pogodzie żaglowiec stracił oba maszty 160 mil na południowy zachód od wysp Scilly. Na pokładzie znajdowało się 36 nastolatków "Szkoły pod Żaglami", którzy wrócili do Polski autokarem.

Właściciel kutra domaga się zapłaty za odholowanie. Reprezentujący go prawnicy wnioskowali o areszt jako rzeczowe zabezpieczenie roszczeń. O wysokości zapłaty, zgodnie z praktyką, rozstrzygnie sąd w osobnym postępowaniu w późniejszym terminie. Praktyka sugeruje, że sąd dokonuje tzw. rozsądnej kalkulacji kosztów. Rzadko zaspokaja roszczenie w pełnej wysokości. Suma, której domaga się "Nova Spero", to jedna trzecia-jedna druga wartości statku.

To nie tramwaj

Kapitan "Fryderyka Chopina" Andrzej Mendygrał powiedział, że jeśli urzędnik sądowy nie stawi się wkrótce na pokładzie, będzie alarmował armatora. "Fryderyk Chopin" chciałby wziąć udział w paradzie żaglowców z okazji polskiej prezydencji 30 czerwca, ale - jak zaznacza kapitan Mendygrał - "morze to nie tramwaj, nie da się dokładnie zaplanować, kiedy statek dopłynie na miejsce". - Do Szczecina płyniemy jak najkrótszą drogą przez cieśninę Dover i kanał kiloński. Dokonujemy ostatnich czynności przy rejach zamontowanych w czwartek i piątek rano. Nastroje są tak dobre, jak mogą być dobre u zmęczonych ludzi - zaznaczył.

Armator uregulował wszystkie rachunki, a statek ma skompletowane dokumenty.

zew, PAP