Wysadził budynek w zemście za eksmisję?

Wysadził budynek w zemście za eksmisję?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd aresztował na trzy miesiące Mariana K., który według policji i prokuratury w ostatni weekend celowo doprowadził do silnego wybuchu gazu w domu w Piekarach Śląskich, niszcząc budynek. Miała to być zemsta za eksmisję.
O uwzględnieniu wniosku o areszt przez piekarski wydział Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach poinformowała wiceszefowa prowadzącej śledztwo Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach, Halina Barwinek-Folek.

Do silnej eksplozji w jednorodzinnym domu przy ul. Inwalidów Wojennych w Piekarach doszło w niedzielę wieczorem. Wewnątrz nikogo nie  było, budynek był remontowany. Teraz nie nadaje się do zamieszkania -  wybuch zniszczył dach i pierwsze piętro, a parter i klatka schodowa spłonęły. Już z pierwszych oględzin i relacji sąsiadów wynikało, że nie był to  wypadek, a celowe działanie. Sąsiedzi powtarzali, że eksmitowany niedawno z domu mężczyzna odgrażał się, że spali lub wysadzi budynek w  powietrze.

Wniosek o aresztowanie podejrzanego prokuratura motywowała m.in. surową karą grożącą podejrzanemu i faktem, że po eksmisji nie ma stałego miejsca zameldowania. Podejrzany stanowczo zaprzecza, by miał coś wspólnego w wybuchem. Twierdzi, że od 14 lipca nieprzerwanie przebywał w  Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach (GCR). Tam we  wtorek zatrzymała go policja.

- Inni pacjenci nie widzieli, by opuszczał ośrodek, ale też nie było osoby, która potwierdziłaby, że w chwili, gdy doszło do przestępstwa był w nim. Mamy natomiast świadka, który zeznał, że widział Mariana K., wracającego w niedzielę ok. godz. 19. na rowerze do GCR. To sprzeczne z  wersją podawaną przez podejrzanego, który twierdzi, że ośrodka nie  opuszczał - powiedziała Barwinek-Folek. Z GCR do miejsca, w którym doszło do wybuchu jest kilkanaście kilometrów. Mężczyzna jest podejrzany o sprowadzenie zdarzenia, zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, za co może grozić kara do 10 lat więzienia. Według śledczych, na niekorzyść podejrzanego przemawiają przede wszystkim zeznania bliskich i sąsiadów, z  których wynika, że mężczyzna wielokrotnie groził, że zniszczy dom, z  którego został eksmitowany.

Już w dniu wybuchu było wiadomo, że do eksplozji ktoś celowo doprowadził. W samym budynku nie było żadnej instalacji gazowej, ale  sprawca podłączył wąż do biegnącego przy domu gazociągu, a drugi koniec zaniósł na pierwsze piętro. W pobliżu postawił butelkę z łatwopalnym płynem i podpalił. Gdy stężenie gazu w pomieszczeniu wzrosło, doszło do  eksplozji.

Marian K. na początku lipca został eksmitowany z domu, odziedziczonego razem z siostrą po ojcu. Rodzeństwo uzgodniło, że w dom przejmie siostra. Choć zgodnie z ugodą zwróciła bratu część wartości nieruchomości, ten uważał, że został oszukany. Nie chciał się wyprowadzić, dlatego w końcu zapadła decyzja o eksmisji - mówią śledczy.

zew, PAP