Silesia: górnik zginął, bo złamano procedury bezpieczeństwa?

Silesia: górnik zginął, bo złamano procedury bezpieczeństwa?

Dodano:   /  Zmieniono: 
29-letni górnik zginął, ponieważ "naruszono technologię prowadzonych robót"? (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Przyczyną wypadku w kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie w podziemnym zbiorniku na węgiel zginął 29-letni górnik, prawdopodobnie było naruszenie technologii prowadzonych robót – ustalił wstępnie nadzór górniczy.
Przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) wskazują, że podczas prowadzonych w tym rejonie prac taśmociąg z węglem, na którym pracownik zsunął się do zbiornika na urobek, powinien być bezwarunkowo wyłączony.

Rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk poinformowała, że w rejonie, gdzie pracował górnik, były dwa przenośniki: taśmowy, którym transportowany był węgiel, oraz położony nad nim zgrzebłowy, który był dopiero przygotowywany do uruchomienia. Wszystko wskazuje na to, że trzyosobowa brygada, do której należał 29-latek, prowadziła prace transportowe związane z tym drugim przenośnikiem. - Technologia prowadzenia robót zawiera jasne wskazówki – cokolwiek byłoby tam robione, przenośnik taśmowy powinien być wyłączony. Jeśli tak się nie stało, doszło do naruszenia przyjętej technologii prac – wyjaśniła rzeczniczka.

Do wypadku doszło 11 sierpnia rano 460 m pod ziemią. 29-letni górnik z brygady transportowej znalazł się na czynnym przenośniku z węglem. Przejechał na nim – według ustaleń nadzoru górniczego – ok. 40 metrów, po czym zsunął się do głębokiego na 25 metrów zbiornika o średnicy ok. 5 metrów, w połowie wypełnionego węglem. Został przysypany urobkiem. Nie wiadomo dokładnie, jak górnik znalazł się na taśmociągu – mógł np. uderzyć się o element konstrukcji urządzeń lub zostać uderzony bryłą węgla i stracić przytomność. Mógł też doznać urazu, dopiero wpadając do zbiornika.

Akcja poszukiwawcza górnika trwała blisko 40 godzin. Ratownicy musieli zamontować przy zbiorniku specjalne urządzenie wyciągowe i stopniowo opróżniali zbiornik z węgla. Zanim znaleziono górnika w sumie wyciągnięto w ten sposób ok. 50 ton surowca. Wcześniej ratownicy natrafili na lampkę poszkodowanego z nadajnikiem, emitującym sygnał o jego położeniu. Prawdopodobnie lampka spadła w momencie upadku. W akcji wykorzystano też psy szkolone do poszukiwania zarówno ludzi, jak i zwłok.

Zmarły górnik to 20. w tym roku śmiertelna ofiara pracy w polskim górnictwie i 16. w kopalniach węgla kamiennego. Tylko od 10 lipca w śląskich kopalniach zginęło już siedmiu górników. Kopalnia Silesia ponownie wydobywa węgiel od wiosny tego roku. Wcześniej przez blisko półtora roku nowy inwestor, który kupił zakład od Kompanii Węglowej, prowadził tam inwestycje i prace przygotowawcze. Kopalnia działa pod szyldem Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia. Większość udziałów w nim należy do czeskiego holdingu energetyczno-przemysłowego.

PAP, arb