–Musiał znajdować się tam równomierny płomień. To oznacza, że znajdował się tam gaz – mówiła o wybuchu studzienki, do którego doszło w maju na moście Chrobrego, Dorota Tabaka, rzecznik prasowy Enea Operator. W wyniku eksplozji rannych zostało dwóch 12-latków.
Do eksplozji doszło pod koniec maja. Gdy grupa dzieci przechodziła przez most, płyta studzienki uniosła się do góry i raniła dwóch chłopców. Jeden z nich po zdarzeniu przeszedł przeszczep skóry.
- Ekspertyzy przeprowadzone przez naukowców z Politechniki Poznańskiej wskazują, że łuk elektryczny nie byłby w stanie podnieść 200-kilogramowej płyty od studzienki. Oględziny przeprowadzone po zdarzeniu wskazują, że musiał być tam równomierny płomień. A to oznacza, że znajdował się tam gaz – mówi Dorota Tabaka.
Ekspertyza nie wskazuje na to, jaki gaz mógł znajdować się pod mostem, ponieważ podczas wybuchu uległ on spaleniu.
- To mógł być gaz biologiczny powstający z procesów gnilnych lub gaz z jakiś nieszczelnych instalacji gazowych – tłumaczy Tabaka.
Podczas usuwania skutków awarii stwierdzono obecność gazu w innej studzience, znajdującej się po drugiej stronie mostu. Według ekspertyz był to gaz ziemny.
- To są śladowe ilości, jakie tworzą się naturalnie. Takie stężenie nie mogłoby spowodować wybuchu. Nie stwierdzono tam metanu, a gaz gnilny. Po otwarciu studzienek doszło do przewietrzenia komór, w związku z czym stężenie gazu spadło do zera - wyjaśnia Beata Dreger z poznańskiego oddziału Polskiej Spółki Gazownictwa.
tvn24.pl
- Ekspertyzy przeprowadzone przez naukowców z Politechniki Poznańskiej wskazują, że łuk elektryczny nie byłby w stanie podnieść 200-kilogramowej płyty od studzienki. Oględziny przeprowadzone po zdarzeniu wskazują, że musiał być tam równomierny płomień. A to oznacza, że znajdował się tam gaz – mówi Dorota Tabaka.
Ekspertyza nie wskazuje na to, jaki gaz mógł znajdować się pod mostem, ponieważ podczas wybuchu uległ on spaleniu.
- To mógł być gaz biologiczny powstający z procesów gnilnych lub gaz z jakiś nieszczelnych instalacji gazowych – tłumaczy Tabaka.
Podczas usuwania skutków awarii stwierdzono obecność gazu w innej studzience, znajdującej się po drugiej stronie mostu. Według ekspertyz był to gaz ziemny.
- To są śladowe ilości, jakie tworzą się naturalnie. Takie stężenie nie mogłoby spowodować wybuchu. Nie stwierdzono tam metanu, a gaz gnilny. Po otwarciu studzienek doszło do przewietrzenia komór, w związku z czym stężenie gazu spadło do zera - wyjaśnia Beata Dreger z poznańskiego oddziału Polskiej Spółki Gazownictwa.
tvn24.pl