- Dzięki Bogu, że był z nami. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie on - mówi Brittany Trobaugh, pasażerka samolotu lecącego z Phoenix do Bostonu, którego kapitan zmarł, gdy maszyna była w powietrzu. Pierwszy oficer nie stracił zimnej krwi i bezpiecznie wylądował na lotnisku zapasowym ze 154 pasażerami na pokładzie.
Pasażerowie do chwili awaryjnego lądowania w Syracuse nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. - Wszyscy myśleli, że pilot po prostu źle się poczuł - przyznaje Michael Litterio.
Samolot ostatecznie dotarł do Bostonu z nową załogą. Warto podkreślić, że w ramach rutynowych szkoleń w symulatorze piloci trenują także sytuacje kryzysowe związane z zasłabnięciem lub zgonem jednego z nich.